Ministrowie i ich zastępcy, marszałkowie województw i szefowie innych jednostek terytorialnych, kierownicy departamentów w urzędach gminnych i powiatowych, a nawet niektórzy przedsiębiorcy – to tylko fragment listy osób, które raz na kilka lat obowiązkowo muszą uczestniczyć w szkoleniach obronnych. Część z nich jeździ na wykłady do Akademii Obrony Narodowej, inni biorą udział w lokalnych kursach.
System szkoleń zamierza zreformować MON. Celem ma być stworzenie „pozamilitarnego systemu obrony". Resort twierdzi, że reforma nie ma związku z napięciem w relacjach Polski z Rosją.
Niektórzy rozmówcy „Rz" twierdzą jednak, że sytuacja polityczna mogła zmiany przyspieszyć.
Szwankujący system
Dlaczego urzędnicy szkolą się z obronności?
– W Polsce zadania w dziedzinie bezpieczeństwa wykonują niemal wszystkie organy administracji rządowej i samorządowej – wyjaśnia prof. dr hab. Waldemar Kitler z Akademii Obrony Narodowej. Dodaje, że każdy z nich opracowuje plany operacyjne funkcjonowania w warunkach wojny. W przypadku zagrożenia urzędnicy muszą m.in. chronić ludność, zapewnić funkcjonowanie gospodarki i zaspokoić potrzeby wojska.