Andrzej Czuma, który ma stanąć na czele komisji śledczej ds. nacisków na specsłużby, zasiada w Sejmie niespełna półtora roku. Znalazł się w nim po dwóch dekadach spędzonych w USA. Przez trzy lata pracował tam, jak sam mówi, „na robotach”, głównie budowlanych. Potem prowadził audycję w radiu.
W 2005 r. włączył się w kampanię PO za namową Bronisława Komorowskiego i Stefana Niesiołowskiego. – Bliscy przekonywali, żebym startował z PiS, ale po głębokim namyśle zdecydowałem się na Platformę – przyznaje. Do Sejmu dostał się jednak dopiero, gdy w grudniu 2006 r. zastąpił Hannę Gronkiewicz-Waltz, wybraną na prezydenta Warszawy. – Może lepszy byłby ktoś z większym doświadczeniem sejmowym, ale to osoba pracowita i wyważona, więc na pewno się sprawdzi – ocenia Katarzyna Piekarska (SLD), która pracowała z Czumą w Komisji Sprawiedliwości.
Posła chwali też jej partyjny kolega Ryszard Kalisz, szef komisji śledczej ds. zbadania śmierci Barbary Blidy: – To niezwykle wyważony, spokojny i analitycznie mówiący prawnik. Dzięki niemu można mieć nadzieję, że komisje śledcze będą miejscem profesjonalnego wyjaśnienia wszystkich okoliczności.
Jednak to, co dla jednych jest zaletą, inni uważają za wadę. – Wszyscy spodziewają się w tej komisji mordobicia, więc taki elegancki, dobrze wychowany pan może zostać zagryziony przez Jacka Kurskiego – mówi anonimowo polityk opozycji.
Joachim Brudziński z PiS ma inne zastrzeżenia: – Czuma to osoba zasłużona dla polskiej demokracji, więc dziwię się, że chce się wpisywać w tę polityczną hucpę i szukanie haków na poprzedników.