Marszałek Bronisław Komorowski otworzył w piątek pierwsze posiedzenie komisji śledczej do zbadania nacisków na służby. – Witam po wszystkich kłopotach z jej powołaniem – zwrócił się do posłów.
Szybko się jednak okazało, że to wcale nie koniec problemów. Wbrew zapowiedziom PO nie poparła kandydatury Arkadiusza Mularczyka z PiS na wiceszefa komisji, mimo że PiS głosowało wcześniej za Andrzejem Czumą. – Czy jako opozycja będziemy mieli prawo do obsadzenia fotela wiceprzewodniczącego? – dopytywał się Jacek Kurski z PiS.
Odpowiedź nie padła, padł za to wniosek Sebastiana Karpiniuka. Zgłosił on kandydaturę Mieczysława Łuczaka z PSL. Chwilę później Łuczak zasiadł w prezydium komisji.
PiS pomstowało. – Skandal! Na oczach całej Polski opozycja została oszukana. To pierwsza komisja w historii polskiego parlamentaryzmu, w której prezydium nie ma posła opozycji – oburzał się Kurski. – Za to w komisji znalazła się osoba, wobec której są zarzuty.
Chodzi o Jana Widackiego z LiD. Emocje wokół niego nie gasną. PiS na piątkowym posiedzeniu domagało się, by komisja wystąpiła do sądu o udostępnienie akt spraw dotyczących posła. – To śledztwa w sprawach, w których mordowano ludzi – mówił Mularczyk.