Weterani obrażani są w Internecie, niektórzy nazywają ich najemnikami. Z takimi wpisami od kilku lat walczy Jacek Żebryk, weteran misji za granicą. Służył w Iraku i Afganistanie.
W 2007 roku w Iraku był świadkiem śmierci swojego kolegi – sierżanta Andrzeja Filipka, który zginął od wybuchu miny pułapki. Po powrocie do kraju przeczytał komentarze do artykułów o śmierci polskich żołnierzy. Niektórzy nazwali ich bandytami, inni wprost życzyli im śmierci jako okupantom. Żebryk złożył kilkadziesiąt zawiadomień do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez internautów. Pisaliśmy o tym w „Rz". Dzisiaj bierze udział w kampanii społecznej, której celem jest wsparcie weteranów.
– Razi nas brak wiedzy na temat weteranów, niektórzy mylą nas z kombatantami. Nie rozumieją, że wykonywaliśmy nasze obowiązki, bo jesteśmy żołnierzami. Jechaliśmy do innego kraju pod flagą biało-czerwoną – mówi mjr Leszek Stępień. W 2002 roku w Afganistanie stracił nogę po wybuchu miny przeciwpiechotnej. – Psychicznie dochodziłem do siebie przez trzy lata – wspomina. Stępień musiał całkowicie zmienić swoje życie, przekwalifikował się, ukończył informatykę na Politechnice Wrocławskiej. Teraz pracuje w szkole oficerskiej w stolicy Dolnego Śląska.
– Celem kampanii jest wsparcie weteranów, aby nie wstydzili się tego, że brali udział w misji zagranicznej – dodaje Leszek Stępień.
– Po powrocie byliśmy postrzegani, jakbyśmy przybyli z innego świata – dodaje Jaco, podoficer z Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca. – Zwykle pytali, ile zarobiliśmy. Gdy padała suma, wszyscy się dziwili, że tak mało. W spocie mówi : „Ja jestem żołnierzem, taka jest moja praca. I nigdy nie liczyłem pieniędzy". Wspomina: – Nie raz słyszałem, że jestem najemnikiem. Niektórzy kombatanci uważali, że nie należą nam się uprawnienia, bo na wojnie nie walczyliśmy o niepodległość Polski.