Metoda „na wnuczka” - chociaż trudno uwierzyć, że jeszcze ktoś się na nią nabiera – święci triumfy. Co więcej, stosujący ją oszuści naciągają na coraz większe sumy, a zamożnych ofiar wyszukują już nie tylko w kraju, ale również za granicą.
Jedną z takich zorganizowanych grup, specjalizujących się w naciąganiu tą metodą od ubiegłego roku rozpracowują funkcjonariusze warszawskiego Centralnego Biura Śledczego Policji. Co kilka tygodni zatrzymują kolejnych zamieszanych w proceder.
Mechanizm oszustwa jest zawsze podobny. Sprawcy dzwonią z Polski do osób mieszkających za granicą: w Szwajcarii, Niemczech czy Austrii. Przekonują starsze osoby, że ich krewny – zazwyczaj wnuczek - wpadł w tarapaty (miał wypadek, rozbił samochód, raniąc siebie i innych), i żeby się z nich wybronić potrzebne jest mu wsparcie finansowe.
Taki „patent” zastosowało dwóch mężczyzn (22 i 26-latek) zatrzymanych pod koniec kwietnia w Krakowie. Brali udział w wyłudzeniu 400 tys. franków szwajcarskich od obywatela Szwajcarii, oraz próbie wyłudzenia kolejnych 50 tys. franków, co im się już nie udało.
- Policjanci ustalili, że do mieszkającego w Szwajcarii pokrzywdzonego zadzwonił rozmówca z Krakowa, i pod legendą udzielenia pomocy członkowi rodziny, namawiał go do przekazania kolejnych kwot pieniędzy. Odebranie gotówki miało nastąpić w Bazylei, lub na terenie Niemiec – opowiada Agnieszka Hamelusz, rzeczniczka Centralnego Biura Śledczego Policji.