Mateusz Janda, założyciel i długoletni szef Straży dla Zwierząt, organizacji wspierającej interwencje straży miejskiej i policji w sprawach związanych z okrucieństwem wobec zwierząt, był kilkakrotnie bohaterem publikacji „Rz". Ujawniliśmy, że jest oskarżony o wyłudzenie odszkodowania z firmy ubezpieczeniowej oraz włamanie do samochodu i kradzież kosztowności wartych 30 tys. zł. Razem z nim na ławie oskarżonych zasiada dziesięć osób, na których ciążą zarzuty posiadania i handlu narkotykami. Proces wciąż toczy się przed stołecznym sądem.
W 2008 r. Janda został skazany za wymuszenie zwrotu wierzytelności, pobicie i grożenie śmiercią wierzycielowi. Dostał wówczas rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Chodziło o warte 22 tys. zł wyroby ze złota, które Janda (jeszcze jako Jacek Fic, bo takiego nazwiska wcześniej używał) pożyczył znajomemu z Kutna. Mężczyzna zeznał przed sądem, że oddał Jandzie 18 tys. zł, ten jednak utrzymywał, że zwrotu nie otrzymał, i nachodził wierzyciela przez trzy lata, grożąc mu podpaleniem mieszkania i śmiercią. Doszło też do pobicia. W 2009 r. sąd apelacyjny wyrok utrzymał.
Teraz na światło dzienne wychodzą nowe fakty związane z działalnością Jandy i jego straży. Okazało się, że szkoliła ona policjantów z województwa kujawsko-pomorskiego. Podczas zeszłorocznego letniego kursu m.in. omawiano przepisy ochrony praw zwierząt, jak zwierzęta powinny się zachowywać w miejscach publicznych, jak należy interweniować w sprawie psów maltretowanych. Wzięło w nim udział siedmiu funkcjonariuszy Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy z psami służbowymi, a jednym z wykładowców był Janda. Jak to możliwe, że szkolił funkcjonariuszy?
– Nie poinformowano nas, że ludzie ze Straży dla Zwierząt będą wykładowcami. Nie widniała ona w umowie. Kontrakt podpisywaliśmy z Polskim Związkiem Instruktorów i Przewodników Psów Służbowych – tłumaczy Monika Chlebicz, rzeczniczka kujawsko-pomorskiej policji.
– Zdecydowaliśmy się na współpracę, ponieważ nikt inny nie chciał przeprowadzić tych szkoleń – mówi Zbigniew Matysiak, prezes Polskiego Związku Instruktorów i Przewodników Psów Służbowych, który zwrócił się do SdZ o pomoc w przeprowadzeniu kursu. Dodaje, że o przeszłości Jandy dowiedział się po szkoleniu i „włos mu się na głowie zjeżył".