Przedstawiciele Naczelnej Izby Aptekarskiej (NIA) i samorządowcy mają dosyć sporów o nocne dyżury aptek. Dziś podczas spotkania z wiceministrem zdrowia Marcinem Czechem będą rozmawiać o sposobach rozwiązania sytuacji. Proponują, by za dyżury płacił aptekarzom Narodowy Fundusz Zdrowia.
– Zmuszając aptekarzy do dyżurowania w nocy i święta, przytacza się argument, że są odpowiedzialni za bezpieczeństwo zdrowotne pacjentów. Tyle że od lekarza nikt nie wymaga, by spełniał obowiązek leczenia chorych w kupionym przez siebie szpitalu – tłumaczy Mariusz Politowicz, szef zespołu ds. dyżurów Naczelnej Rady Aptekarskiej (NRA). Samorządowcy chcą, by NFZ płacił aptekom stawkę odpowiadającą średniej płacy za godzinę magistra farmacji, czyli ok. 30 zł.
– Dyżur nocny kosztuje właściciela apteki ok. 400 zł. Ten koszt zwykle się nie zwraca, bo nocą ruch w aptece jest praktycznie zerowy, jeśli nie liczyć kupujących drobne artykuły, takie jak pojemniki na mocz – mówi Marek Tomków, wiceprezes NRA.
Obowiązek dyżurowania nocą nakłada na aptekarzy art. 94 ustawy–Prawo farmaceutyczne. Daje też radom powiatu prawo do określania rozkładu godzin pracy i dyżurów aptek, tak by zapewnić mieszkańcom możliwość zakupu leków nocą, w niedziele, święta i inne dni wolne od pracy. Tymczasem rady nie mają prawa nakazać pracy w nocy konkretnym aptekom. Nie mają też możliwości egzekwowania obowiązku od aptek. Fakt, że żaden przepis nie obliguje właścicieli aptek do przestrzegania uchwał rad powiatu w tej kwestii, potwierdził w 2015 r. w odpowiedzi na interpelację poselską minister zdrowia.
NRA podkreśla, że brak chętnych do dyżurowania nie wynika wyłącznie z niechęci aptekarzy do pracy za darmo.