Sobotni wieczór w katowickim Spodku był szczególny, na parkiet wyszli bowiem siatkarze Ukrainy. Z Serbią nic wielkiego nie zwojowali, przegrali 0:3, choć w pierwszym secie prowadzili 22:20.
– Wspaniale było usłyszeć ukraiński hymn i śpiewających go ludzi. To dodało nam dużo energii. Wspieraliśmy się cały czas. Niezależnie od tego, czy popełnialiśmy błędy, czy zdobywaliśmy kolejne punkty. Powiedziałem chłopakom, że mają się cieszyć z udziału w tym turnieju – przekonywał Ołeh Płotnicki, kapitan reprezentacji Ukrainy.
Pozdrowienia z frontu
Radości z gry przed ukraińskimi kibicami, których na trybunach Spodka zasiadło około 2 tys., nie krył też Witalij Szczytkow. – Wiedzieliśmy, że nasi rodacy będą nas wspierać, ale nie spodziewaliśmy się, że tylu ich zasiądzie na trybunach. Szacunek dla nich. Oni wspierają nas, a my na boisku mamy wspierać swój naród, dlatego chcemy grać jak najlepiej – tłumaczył 31-latek, który z dziennikarzami rozmawiał po polsku. Nasz język zna doskonale. Nauczył się go w trakcie występów w Ślepsku Suwałki i Krispolu Września.
Czytaj więcej
Regulamin znów jest korzystny dla gospodarzy, choć trener Polaków Nikola Grbić zapewnia: – Ja przecież o to nie prosiłem.
Wojna odcisnęła na Ukraińcach wielkie piętno, nawet w trakcie rywalizacji na boisku trudno od niej uciec. Jeden z trenerów, który pracował z drużyną w czasie mistrzostw Europy w 2019 roku, teraz walczy na froncie.