SIatkarze z Ukrainy na mistrzostwach świata grają u siebie

– Mam kilku przyjaciół na froncie. Nie mogą zbyt wiele pisać ani dzwonić, żyją, i to jest ważne – mówi Ołeh Płotnicki, kapitan reprezentacji Ukrainy.

Publikacja: 29.08.2022 03:00

Kibice z Ukrainy w katowickim „Spodku”

Kibice z Ukrainy w katowickim „Spodku”

Foto: PAP/Tomasz Wiktor

Sobotni wieczór w katowickim Spodku był szczególny, na parkiet wyszli bowiem siatkarze Ukrainy. Z Serbią nic wielkiego nie zwojowali, przegrali 0:3, choć w pierwszym secie prowadzili 22:20.

– Wspaniale było usłyszeć ukraiński hymn i śpiewających go ludzi. To dodało nam dużo energii. Wspieraliśmy się cały czas. Niezależnie od tego, czy popełnialiśmy błędy, czy zdobywaliśmy kolejne punkty. Powiedziałem chłopakom, że mają się cieszyć z udziału w tym turnieju – przekonywał Ołeh Płotnicki, kapitan reprezentacji Ukrainy.

Pozdrowienia z frontu

Radości z gry przed ukraińskimi kibicami, których na trybunach Spodka zasiadło około 2 tys., nie krył też Witalij Szczytkow. – Wiedzieliśmy, że nasi rodacy będą nas wspierać, ale nie spodziewaliśmy się, że tylu ich zasiądzie na trybunach. Szacunek dla nich. Oni wspierają nas, a my na boisku mamy wspierać swój naród, dlatego chcemy grać jak najlepiej – tłumaczył 31-latek, który z dziennikarzami rozmawiał po polsku. Nasz język zna doskonale. Nauczył się go w trakcie występów w Ślepsku Suwałki i Krispolu Września.

Czytaj więcej

Regulamin sprzyja gospodarzom mistrzostw świata. Przywilej i pokusa

Wojna odcisnęła na Ukraińcach wielkie piętno, nawet w trakcie rywalizacji na boisku trudno od niej uciec. Jeden z trenerów, który pracował z drużyną w czasie mistrzostw Europy w 2019 roku, teraz walczy na froncie.

– Jest żołnierzem. Przygotował dla nas krótkie wideo, obejrzeliśmy je przed meczem. Mam kilku przyjaciół na froncie. Nie mogą zbyt wiele pisać ani dzwonić. Czasami mam od nich wiadomości, czasem dowiaduję się o ich sytuacji od innych ludzi. Ale jak się czują? Na wojnie nie mogą powiedzieć, że jest dobrze, a ja nie mogę spytać: „Jak się masz?”. Żyją, i to jest ważne – tłumaczy Płotnicki.

Na rosyjską chwałę

Ukraina od zawsze była bogata w siatkarskie talenty. Tamtejsze kluby nie należą jednak do potentatów. Nie mogą się równać ani pod względem organizacyjnym, ani finansowym z klubami rosyjskimi. Ukraińcy chętnie więc wybierali grę u wschodniego sąsiada. W rosyjskiej lidze obowiązuje limit dwóch obcokrajowców.

Działacze często więc proponowali Ukraińcom przyjęcie obywatelstwa, na co ci przystawali. Zmiana obywatelstwa jest okazją do zarobienia jeszcze większych pieniędzy i szansą na grę w jednej z najsilniejszych lig w Europie. I czasem też jedyną drogą dla ukraińskich siatkarzy na spełnienie marzenia każdego sportowca – udziału w igrzyskach olimpijskich.

W ostatnich latach ponad 20 ukraińskich siatkarzy przeprowadziło się do Rosji. Niektórzy z nich pozostali tam na stałe i mieli spory wkład w sukcesy rosyjskiej siatkówki. Do najbardziej znanych należą: Roman Jakowlew, Aleksandr Kosariew, Andriej Tkaczenko, Dmitrij Muserski, Siemion Połtawski, Taras Chtiej czy Dmitrij Fomin. Każdy z nich ma ponad 100 występów w reprezentacji Rosji.

Obecnie największą gwiazdą Ukraińców jest Ołeh Płotnicki. W poprzednim sezonie w Sir Safety Perugia tworzył duet przyjmujących z Wilfredo Leonem. Nosi przydomek Kałasznikow. Nadał mu go Gino Sirci, właściciel włoskiego klubu. W ten sposób miał podsumować umiejętności Płotnickiego w polu serwisowym. Ukrainiec po prostu zagrywa tak mocno, że seryjnie zdobywa punkty.

O Płotnickim po raz pierwszy zrobiło się głośno w 2016 roku. Wówczas Ukraina dotarła do finału mistrzostw Europy juniorów. Co prawda w meczu o złoto przegrała z Polską, ale to Płotnicki został wybrany na MVP turnieju. Już rok później przeniósł się z ligi ukraińskiej do włoskiego zespołu Vero Volley Monza.

Ukraińcy na mistrzostwa świata wrócili po 24 latach (w 1998 roku wywalczyli dziesiąte miejsce). W ogóle miało ich na tegorocznym mundialu nie być, ale zajęli miejsce wykluczonej Rosji. Szefowie Międzynarodowej Federacji Siatkówki (FIVB) łaski jednak nie robili. Rosję wykluczyli, bo napadała na sąsiada, a Ukraina weszła na ich miejsce, bo była najwyżej sklasyfikowanym zespołem w światowym rankingu, który odpadł w kwalifikacjach.

Pomocna dłoń

O tym, że zagrają w MŚ, Ukraińcy dowiedzieli się dopiero w połowie kwietnia, gdy wojna już trwała. Wywołało to ogromne problemy organizacyjne, nie tylko seniorskiej reprezentacji. Wszystkie rozgrywki ligowe zostały odwołane, a kluby zawiesiły działalność. O normalnych przygotowaniach nie było mowy.

Tuż po wybuchu wojny nie wszyscy ukraińscy siatkarze zerwali związki z Rosją

Pomocną dłoń wyciągnęły Polska, Czechy, Estonia, Łotwa, Włochy i Austria. Gdyby nie one, ukraińskich reprezentacji zabrakłoby w międzynarodowej rywalizacji.

Niestety, nie zawsze kłopoty udawało się rozwiązać. Drużyna siatkarek U-19 miała rywalizować o prawo gry w mistrzostwach Europy; w kwalifikacjach w Tiranie, m.in. z Polską. Młode Ukrainki nie dotarły jednak do Albanii i mecze oddały walkowerem. Ale w turnieju U-20 w Toruniu Ukraina zagrała, po przygotowaniach w Czechach.

Męska reprezentacja do mundialu przygotowywała się na Łotwie i w Estonii. Tuż przed MŚ Ukraińcy rozegrali też sparing w Radomiu z naszą drużyną.

– Na początku maja udaliśmy się na mecze Ligi Europejskiej. Wcześniej niektórzy kadrowicze pomagali w kraju jako wolontariusze. Następnego ranka po zakończeniu występu w LE nie wiedzieliśmy, co się z nami stanie. Wtedy pomogła Estonia, która zaoferowała nam pobyt u siebie. Potem przenieśliśmy się na Łotwę, a następnie do Polski. Nasza federacja nie ma pieniędzy, więc trzeba było znaleźć inne źródło finansowania. To był ogromny stres. Za prawie miesięczny pobyt w Estonii zapłacili gospodarze – opowiada Ugis Krastins, trener reprezentacji Ukrainy.

Apel o zgodę i oskarżenia o zdradę

Nie był to jego jedyny kłopot. Na początku, tuż po wybuchu wojny, nie wszyscy jego podopieczni zerwali związki z Rosją. Część z nich nadal grała w kraju agresora. To wywołało na Ukrainie powszechne oburzenie. Krastins starał się bronić swoich podopiecznych.

– Oni pojechali tam, by się rozwijać, a nie zarabiać kasę, jak wszyscy mówią. Nie pochwalałem tego, że rzucano w nich kamieniami... Po co kłócić się na Ukrainie między Ukraińcami? To bardzo złe postępowanie. Teraz najważniejsze jest to, że już tam nie grają. Żaden z nich nie występuje w Rosji, wszyscy rozwiązali kontrakty. Szkoda, że ludzie tego nie rozumieją – przyznał szkoleniowiec cytowany przez portal sport24.ua.

Kibice i ukraińskie media jednak nie przyjęli takiego tłumaczenia. Zawodnikom i ich selekcjonerowi nie szczędzono krytyki, uznając takie postępowanie za zdradę.

Pomoc dla siatkarzy z Ukrainy nie ograniczała się jedynie do reprezentacji. Klub MUKS Sari Żory i Akademia Talentów Jastrzębskiego Węgla wzięły pod swoje skrzydła młode siatkarki i siatkarzy z Ukrainy. Do Żor przyjechało 21 dziewcząt, a do Jastrzębia 6 chłopców. Kluby odpowiedziały w ten sposób na apel Polskiego Związku Piłki Siatkowej (PZPS) oraz Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Klub ze Lwowa w polskiej lidze

W naszym kraju spokojną przystań znalazł m.in. Dmytro Paszycki. Po wybuchu wojny zerwał kontrakt z Zenitem Sankt Petersburg i przeniósł się do Trefla Gdańsk. – Jestem bardzo szczęśliwy, że jestem już w Polsce i w Gdańsku. Chcę podziękować całej Polsce za to, co robi dla Ukraińców. Po tym, co się stało, nie mogłem być dłużej w Rosji – powiedział.

Od lat w Polsce z powodzeniem grają także Jurij Gładyr, podpora wicemistrza Polski z Jastrzębia, czy Serhij Kapelus, Oleg Krikun i Dmytro Teromienko. Od nowego sezonu w PlusLidze występować ma zespół Barkom Każany Lwów. Rywali będzie podejmować w hali na krakowskich Suchych Stawach.

Zgodnie z regulaminem lwowski klub będzie mógł walczyć o medale mistrzostw Polski i opuści ekstraklasę, jeśli zajmie ostatnie miejsce na koniec fazy zasadniczej. Inaczej wygląda kwestia gry w europejskich pucharach. Zespół z Ukrainy nie będzie brany pod uwagę, nawet jeśli zajmie miejsce umożliwiające międzynarodowe występy.

Autor jest dziennikarzem katowickiego „Sportu”.

Sobotni wieczór w katowickim Spodku był szczególny, na parkiet wyszli bowiem siatkarze Ukrainy. Z Serbią nic wielkiego nie zwojowali, przegrali 0:3, choć w pierwszym secie prowadzili 22:20.

– Wspaniale było usłyszeć ukraiński hymn i śpiewających go ludzi. To dodało nam dużo energii. Wspieraliśmy się cały czas. Niezależnie od tego, czy popełnialiśmy błędy, czy zdobywaliśmy kolejne punkty. Powiedziałem chłopakom, że mają się cieszyć z udziału w tym turnieju – przekonywał Ołeh Płotnicki, kapitan reprezentacji Ukrainy.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Siatkówka
Świderski: Zdominowaliśmy europejskie rozgrywki w siatkówce
Siatkówka
Piękny finał wyjątkowego sezonu. Jastrzębski Węgiel może potwierdzić dominację polskich klubów
Siatkówka
Najpierw Chemik, potem ZAKSA. Grupa Azoty rezygnuje ze sponsorowania klubów siatkarskich
Siatkówka
PlusLiga: Jastrzębski Węgiel Mistrzem Polski. Mecz godny finału
Siatkówka
Nerwy, przepychanki, kłótnie: Zawiercie nie rezygnuje z marzeń
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił