Rok temu w mazurskiej gminie Sorkwity sfałszowano wybory na wójta. Jeden z członków komisji wyborczej Tadeusz Zaremba odmówił podpisania fałszywego protokołu. Za to usłyszał prokuratorskie zarzuty.
Śledczy z Mrągowa oskarżyli go o niedopełnienie obowiązków służbowych. Na poczet przyszłej kary policja zabezpieczyła mu samochód. Nawet sąd uznał, że powinien podpisać fałszywy dokument. Umorzył jednak postępowanie, motywując to niską szkodliwością społeczną czynu.
– Nigdy bym nie pomyślał, że działając zgodnie ze swoim sumieniem i prawem zostanę oskarżony – mówi Zaremba.
Przypadek Zaremby bulwersuje prawników. Poseł LiD prof. Marian Filar, karnista UMK w Toruniu: – Ten pan nie popełnił żadnego przestępstwa. Jego przykład to klasyczna kolizja interesów. Wiedział, że protokół jest fałszywy. Gdyby go podpisał, poświadczyłby nieprawdę.
Jeszcze surowszy w ocenie jest prof. Piotr Kruszyński: – Ta historia jest kompletnym absurdem. Temu panu powinno się złożyć podziękowania, a nie pisać przeciwko niemu akt oskarżenia. Na naganę zasługuje za to postawa prokuratury. Jej działania zachęcają bowiem do zachowań aspołecznych. Zastanowiłbym się, czy przeciwko prokuratorowi, który napisał taki akt oskarżenia, nie wyciągnąć konsekwencji służbowych.