Przez trzy lata zespół Pracowni "Pro-M" Instytutu Psychiatrii i Neurologii prowadził badania na temat zachowań gimnazjalistów. Objęły ponad 3 tys. uczniów stołecznych gimnazjów publicznych i niepublicznych. Te same nastolatki były ankietowane przez całą edukację – w pierwszej, drugiej i trzeciej klasie.
Nie ma mentora
Okazało się, że pomiędzy pierwszą i trzecią klasą spada liczba nastolatków z sympatią podchodzących do szkoły i nauczycieli. O ile w pierwszych klasach ok. 20 proc. uczniów szkół publicznych i ok. 40 proc. ze szkół niepublicznych uznawało za prawdziwe twierdzenie "lubię szkołę", o tyle w klasach trzecich te wskaźniki spadły o połowę. Tylko nieliczni widzą w nauczycielach swoich mentorów. Spośród nauczycieli z gimnazjum najwięcej sympatii mają do wychowawców klasowych.
W trakcie nauki wzrasta liczba podopiecznych, którzy agresywnie odnoszą się do nauczycieli. – Ten wynik świadczy o poważnych trudnościach nauczycieli w utrzymaniu dyscypliny. Wskazuje na brak umiejętności porozumiewania się uczniów i nauczycieli w sytuacjach konfliktowych – twierdzi Krzysztof Ostaszewski, współautor badań.
– Szkoła faktycznie nie radzi sobie z gimnazjalistami, ale nie radzą sobie z nimi też rodzice – zaznacza dr Aleksandra Piotrowska, psycholog z Wyższej Szkoły Pedagogicznej ZNP oraz UW. I tłumaczy, że gimnazjaliści często testują, na jakie zachowania mogą sobie pozwolić. – Dorośli na całego przegrywają. Nauczyciele wolą nie reagować na uszczypliwości, by nie rozdrażniać młodzieży. A brak reakcji powoduje poczucie bezkarności – mówi dr Piotrowska.
Przykład? Dwa dni temu w gimnazjum na Bemowie 14-letnia Ola zdetonowała na lekcji petardę. Poparzona została jej koleżanka. Dlaczego to zrobiła? Żeby wygrać paczkę papierosów, o którą założyła się z kolegą.