Sąd Okręgowy w Świdnicy zdecydował w kwietniu, że skala korupcji i wiarygodność świadków uzasadniają konieczność powtórzenia drugiej tury wyborów prezydenckich w Wałbrzychu.
Chodziło o kupowanie głosów na kandydatów PO, w tym na zwycięzcę wyborów – Kruczkowskiego.
Nowy prezydent Wałbrzycha, który sam uważa się za ofiarę tego procederu, po wybuchu afery zapowiadał, że gotów jest złożyć dymisję, ale o ważności wyborów powinien zdecydować sąd. Ten decyzję o powtórzeniu drugiej tury podjął dopiero w trzecim orzeczeniu. – Ostatecznie sąd nic nie wyjaśnił, wydając sprzeczne orzeczenia na podstawie tych samych dowodów, ale uznałem, że tylko nowe wybory dają szansę na oczyszczenie atmosfery – tłumaczy „Rz" Kruczkowski. – Powtórzenie drugiej tury to półśrodek. Dymisja to opcja zerowa, dająca równe szanse wszystkim ugrupowaniom.
Kruczkowski nie zdecydował jeszcze, czy wystartuje ponownie. Jego kontrkandydaci uważają, że nie stanie do walki. A jego dymisję oceniają jako wybieg, który daje PO szansę na utrzymanie władzy w Wałbrzychu. – Kruczkowski schodzi z linii strzału, a PO ucieka do przodu: premier wyznaczy komisarza z Platformy, partia wystawi kogoś niekojarzonego z aferą – przewiduje Piotr Sosiński, kontrkandydat Kruczkowskiego z PiS.
Dziś sąd ma dostarczyć komitetom wyborczym uzasadnienie w sprawie orzeczenia o powtórzeniu drugiej tury. – Nie wykluczam apelacji – zapowiada były kandydat na prezydenta miasta Patryk Wild, który złożył protest wyborczy w sprawie kupowania głosów. – Chcę również powtórki wyborów do rady miasta i powiatu – dodaje.