Próba rozmowy w bibliotece publicznej na temat e-booków zwykle zaczyna się i kończy na stwierdzeniu, że książka drukowana jest i będzie najważniejsza. Ale to może się okazać błędnym podejściem. Bo wszystkie prognozy pokazują, że za dwa – trzy lata spora część Polaków będzie wyposażona w urządzenia pozwalające odbierać i czytać książki w formie plików cyfrowych. A że e-booki wcale nie są dużo tańsze od tradycyjnych odpowiedników, wzrośnie też apetyt na ich wypożyczanie.
Jedną z niewielu placówek w kraju, które dostrzegły te tendencje, jest Dolnośląska Biblioteka Publiczna we Wrocławiu.
– Naszą usługę uruchomiliśmy pod koniec kwietnia. Dziś mamy w ofercie 200 tytułów z katalogu wydawnictwa PWN – mówi Mariusz Gabrysiak z DBP. Przyznaje, że nie jest to proste przedsięwzięcie. Przede wszystkim cała operacja jest dosyć kosztowna, bo cena zakupu e-booków jest prawie taka sama jak zakupu ich papierowych wersji.
Zainteresowanie ze strony użytkowników też nie jest na razie duże ze względu na ograniczoną liczbę posiadaczy czytników e-booków. – Ale rośnie i my widzimy w tym przyszłość – podkreśla Gabrysiak.
Agnieszka Koszowska z Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego przyznaje: – Wypożyczanie e-booków to wciąż nowy temat. Przyczyną są zewnętrzne bariery: drogie urządzenia do czytania plików cyfrowych, wciąż jeszcze zbyt mała liczba tytułów w języku polskim, drogie książki w tym formacie, wysokie koszty wprowadzenia takiej oferty. Inaczej jest w Europie Zachodniej, a przede wszystkim w USA, gdzie tego typu usługi są coraz bardziej popularne – mówi Koszowska. – Dla użytkownika to wielkie ułatwienie. By wypożyczyć książkę, nie trzeba wychodzić z domu – dodaje.