Pętla zadłużenia szpitali zaciska się coraz bardziej. Nie mają pieniędzy na bieżące zobowiązania, a banki nie chcą już udzielać im kredytów. Dyrektorzy lecznic stanęli pod ścianą i zaczęli pożyczać w instytucjach finansowych. Na rynku działają trzy firmy, które chętnie oferują szpitalom szybkie pożyczki. Łącznie 120 mln zł pożyczyło w Electusie i Magellanie Centrum Zdrowia Dziecka.
– Mieliśmy nóż na gardle i musieliśmy zapożyczyć się w parabanku, aby zapłacić pensje pracownikom czy dostawcom za leki – tłumaczy Paweł Trzciński, rzecznik prasowy instytutu. Sytuacja finansowa Centrum jest dramatyczna m.in. przez to, że spłata pożyczki kosztuje rocznie 10 mln zł (odsetki wynoszą 12 proc.). Pożyczkę w trzeciej firmie – MW Trade – ma natomiast ZOZ w Głogowie. Dyrektor Tadeusz Tofel nie mówi dokładnie, jakie są koszty spłaty. Wskazuje jednak, że prowizja od 3 mln zł pożyczki kosztuje 100 tys. zł, podczas gdy bank życzyłby sobie mniej niż połowę tej kwoty. Drastyczną różnicę między ofertą banku a instytucji finansowej wyliczyła dyrektor Szpitala Miejskiego w Toruniu, której w końcu udało się dostać kredyt w Idea Banku. Instytucja za kredyt w wysokości 6 mln zł zaciągnięty na pięć lat chciała 3 proc. prowizji i 11,5 proc. odsetek. Bank odpowiednio 1 proc. i 5,5 proc. – Rocznie spłata długu w instytucji kosztowałaby nas 600 tys. zł więcej. Zaoszczędzone środki możemy przeznaczyć na leczenie i inwestycje – mówi dyrektor Krystyna Zaleska.
120 mln zł
pożyczyło w Electusie i Magellanie Centrum Zdrowia Dziecka
– Banki nie chcą pożyczać pieniędzy szpitalom, które nie mają wiarygodności kredytowej, planów rozwojowych ani majątku – mówi Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali. Dla instytucji finansowej wystarczającym zabezpieczeniem jest kontrakt, jaki szpital ma z NFZ. – To równia pochyła, bo jeśli szpital trafia do parabanku, oznacza to, że jego sytuacja jest tak tragiczna, że nawet bankowcy nie widzą szans, by spłacał swoje zobowiązania – podsumowuje Paweł Majtkowski, główny analityk z Expandera.