Na wprowadzeniu samorządowego PIT najwięcej zyskają małe miasta i gminy wiejskie. Duże aglomeracje, zwłaszcza te liczące powyżej 300 tys. mieszkańców, mogą na tej operacji tylko stracić. Takie wnioski wynikają z opracowanego przez dr. Jarosława Nenemana oraz prof. Pawła Swianiewicza raportu: Koncepcje, warianty i konsekwencje wprowadzenia PIT komunalnego w Polsce.
W opracowanym na zlecenie Banku Gospodarstwa Krajowego dokumencie autorzy rozważają cztery warianty komunalnego PIT. Pierwszy zakłada, że stawka tego podatku wynosi 4,2 proc., a nieodliczone od podatku komunalnego ulgi stają się dochodem państwa. Drugi, że przy zachowaniu stawki podatkowej nieodliczone ulgi i zwolnienia stają się dochodem samorządowych budżetów. Wariant trzeci przewiduje, że nieodliczone ulgi staną się dochodem samorządów, ale podatek komunalny byłby pobierany według stawki 5,4 proc. tylko od dochodów mieszczących się w pierwszym przedziale podatkowym – czyli do 85,5 tys. zł. Ostatni, czwarty wariant przewiduje, że ulgi są odliczane zarówno od części rządowej, jak i od samorządowej podatku dochodowego od osób fizycznych. Ostatni wariant jest więc najkorzystniejszy dla podatników.
Z obliczeń autorów raportu wynika, że niezależnie od przyjętego wariantu najwięcej straci nieliczna grupa miast i otaczających je gmin (aglomeracje i gminy sypialnie).
Jak wyjaśnia prof. Paweł Swianiewicz, na wprowadzeniu samorządowego PIT stracą, i to niezależnie od zaproponowanego wariantu, duże, liczące powyżej 300 tys. mieszkańców miasta. Wśród nich najdotkliwiej poszkodowana byłaby Warszawa, w której spadek dochodów z podatku od osób fizycznych sięgnąłby od 15 proc. (wariant IV) do 30 proc. (wariant III). Oznacza to, że miasto straciłoby od 5 do 9 proc. swoich dochodów.
Wśród przegranych znalazłaby się też podwarszawska gmina Konstancin-Jeziorna, która w zależności od wariantu straciłaby od 20 proc. do 30 proc. swoich dochodów z PIT.