Jak wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli, strategie promocyjne dużych miast nie zawsze były spójne z celami, jakie samorządy chciały osiągnąć. Większość z miast nie sprawdzała efektów działań promocyjnych za pomocą obiektywnych mierników.
14 miast skontrolowanych przez NIK przeznaczyło łącznie na promocję w latach 2011-2013 ok. 370 mln zł, najwięcej Warszawa - 86 mln zł, Gdańsk - 59 mln zł, Bydgoszcz - 53 mln zł, Łódź - 49 mln zł i Gdynia - 46 mln zł. Stanowiło to od 0,2 proc. do 1,3 proc. ich budżetów (np. w Warszawie - 0,23 proc. całego budżetu miasta, w Bydgoszczy - 1,21, w Gdyni - 1,3). Ze środków tych finansowano najczęściej medialne kampanie reklamowe, wydarzenia kulturalne, kampanie biznesowe, wydawnictwa drukowane oraz imprezy sportowe i okolicznościowe.
Kwoty te jednak nie odzwierciedlają rzeczywistych wydatków na promocję. Gminy bowiem często klasyfikowały środki wydane na działania promocyjne jako wydatki na kulturę, turystykę lub sport. Zdarzało się również, że miasta finansowały z tych środków przedsięwzięcia niemające z reklamą nic wspólnego, np. publikację prasowych kondolencji (w Radomiu) czy ogłoszeń o sprzedaży nieruchomości (Piotrków Trybunalski). Zdaniem NIK przepisy dotyczące klasyfikowania wydatków na promocję są niejednoznaczne i pozwalają na dowolność w ich księgowaniu.
Wszystkie skontrolowane miasta opracowały dokumenty strategiczne, wyznaczające cele i kierunki promocji (różnego rodzaju strategie rozwoju, promocji, plany lokalnego rozwoju). Niestety często strategie te pozostawały tylko na papierze, a z ich realizacją bywało różnie. Przede wszystkim z powodu dużego stopnia ogólności przygotowanych dokumentów i niedookreślenia oczekiwanych efektów.
Tylko w trzech miastach (Katowicach, Zabrzu i Radomiu) cele sformułowane w strategiach promocji spełniały metodyczne kryteria zarządzania, czyli były realistyczne, proste i konkretne, można było łatwo ocenić stopień ich realizacji, były ważne dla lokalnej społeczności i możliwe do osiągnięcia w założonym terminie.