Ostatnio prasa pisała o głośnej sprawie emerytowanego króla Belgii Alberta II, który został pozwany w procesie o ustalenie ojcostwa. Jedna z Belgijek twierdzi, że jest jej ojcem. Proces ciągnie się już pięć lat, bo postępowanie sądowe można było wszcząć dopiero po 21 lipca 2013 r., kiedy monarcha podpisał akt abdykacyjny i zrzekł się tronu na rzecz syna.
Czytaj także: Polski rząd przegrał spór o KRS
W listopadzie ubiegłego roku sąd nakazał królowi przeprowadzenie badań DNA w ciągu trzech miesięcy lub przyznanie, że jest ojcem 50-letniej kobiety. Za odmowę poddania się badaniom Albert II został ukarany grzywną w wysokości, bagatela, 5000 euro za każdy dzień! Ostatecznie dostarczył próbkę do badań DNA.
Wszyscy są równi wobec prawa
Sprawa ta pokazuje, jak bardzo zmienił się współczesny europejski świat, w którym każdy wobec prawa jest równy. Bez względu na pełnioną funkcję czy urząd, nawet królewski, wszyscy odpowiadają na tych samych zasadach przed sądem. Trójpodział władzy przejawiać się powinien nie tylko w formalnym rozdzieleniu kompetencji władzy państwowej, ale i w rzeczywistym respekcie wzajemnym przedstawicieli władz względem siebie. Trudno zaś o przejaw większego lekceważenia porządku prawnego aniżeli odmowa wykonania wyroku czy podporządkowania się nakazom sądu lub też dyskredytowanie wyroków sądowych.
Każdemu według tego, co przyznaje prawo
Przytaczam ten przykład, aby pokazać, jak istotną rolę odgrywają sądy w społeczeństwie i pod jak wielką presją niekiedy działają. To sądy są najważniejszym strażnikiem praworządności i praw wszystkich bez wyjątku obywateli. To dzięki ich istnieniu elity władzy, politycy, celebryci czy oligarchowie nie mogą sobie „kupić" sprawiedliwości. Sądy, których uosobieniem jest Temida z opaską na oczach, nie wymierzają sprawiedliwości według zasług czy pozycji, lecz według formuły „każdemu wedle tego, co stanowi prawo".