W związku z powyborczymi protestami pojawiła się kwestia, czy posiedzenia sądowe, zwłaszcza ewentualne liczenie głosów i przeglądanie kart do głosowania np. z dwoma krzyżykami, powinny się odbywać z udziałem publiczności czy za zamkniętymi dla niej drzwiami.
Kodeks wyborczy wskazuje tryb niejawny dla spraw, w których biorą udział tylko formalni uczestnicy, ale sąd zawsze może zarządzić posiedzenie jawne. Ze względu na obyczajność czy kwestie rodzinne, jawność powinna być wyłączona. W każdym razie w sądach są setki bardzo ciekawych i widowiskowych jawnych spraw. O prawach stron na rozprawie czy świadków wiele się pisze. Prawa publiczności są jakoś pomijane, choć zwykle większą część sali rozpraw meblują ławy dla publiczności.
Być może i z tej przyczyny, inaczej niż jeszcze w latach 90., do sądów przychodzi mniej publiczności. A warto do nich zaglądać, nie czekać, aż zostaniemy pozwani czy odziedziczymy spadek, by o gorszych procesach nie wspominać. Każda sprawa sądowa, jak mówił wybitny adwokat, uczy i buduje. Uczy prawa, i to nie tego zapisanego w książkach, wyrwanych z kontekstu paragrafów, które raczej w błąd wprowadzają, ale znaczenia prawa w realu.
Czytaj także: Dress code w sądach - komentuje Marek Domagalski
Przychodzą więc na sprawy innych aplikanci, studenci prawa – to naturalne, a także osoby, które mają lub spodziewają się podobnych. Jak ostatnio liczni frankowicze. Ale też niezainteresowani wprost kwestiami prawnymi, ale np. politycznym elementem czy też ciekawym procesem kryminalnym lub znanej aktorki, którą warto zobaczyć w nieco innej i zwykle trudniejszej roli niż teatralna czy filmowa.