Transmisja online ze Zgromadzenia Ogólnego SN, podczas którego doszło do sporu o sposób wyboru kandydatów na nowego pierwszego prezesa, dobrze ilustrowała, jak poważne jest pęknięcie między sędziami w Sądzie Najwyższym.
Powołana przez prezydenta prof. Małgorzata Manowska przyszła do SN z zapowiedzią próby zasypywania podziałów zarówno tych prawnych, jak i personalnych w tej instytucji. Jak w tej drugiej sprawie może się to udać, w kwestii ujednolicenia ocen prawnych odnośnie do np. statusu nowych sędziów w Sądzie Najwyższym – należy być umiarkowanym optymistą. Starzy sędziowie bardzo pryncypialnie podchodzą do oceny działania nowej Krajowej Rady Sądownictwa, której sposób powołania, a co za tym idzie procedowania, uznają za niekonstytucyjny. A to oznacza że szukanie rozwiązań kompromisowych przy zero-jedynkowym podejściu będzie trudne czy wręcz niemożliwe.
Czytaj też: Małgorzata Manowska I Prezes Sądu Najwyższego w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej"
Niezwykle trudne będzie zwołanie pięciu izb SN, które ponownie zajęłyby się statusem nowych sędziów, w związku ze wskazaniami Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, gdyż nawet w tej kwestii istnieją poważne rozbieżności między starymi a nowymi sędziami w ocenie tego, co Trybunał powiedział. Widać to dobrze po zawężającym stosowaniu zabezpieczenia, jeśli chodzi o działanie Izby Dyscyplinarnej SN.
Takie okopanie się na prawnych pozycjach powoduje, że trudno będzie znaleźć wspólną płaszczyznę, bez kolejnej interwencji ustawodawcy, który nie będzie dawał gwarancji, że rozwiąże problem, a stwarzał będzie ryzyko, że wygeneruje kolejne. Chyba że TSUE w sposób bardziej precyzyjny określi swoją ocenę zmian w wymiarze sprawiedliwości w Polsce.