Pod hasłem sprawności postępowania mającego na celu uchylenie immunitetu sędziowskiego wprowadzono przepis zobowiązujący do wydania orzeczenia w takiej sprawie (gdy chodzi o przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej osiem lat) w ciągu 24 godzin. W tej samej nowelizacji przewidziano zasadę, że wniesienie zażalenia na uchwałę uchylającą immunitet nie wstrzymuje wykonania zaskarżonej uchwały.
Pierwszy prezes SN miał jednak być uprawniony do wstrzymania uchwały w części dotyczącej zezwolenia na tymczasowe aresztowanie. Proceduralnie to pomysł dość dziwaczny, skoro kompetencje prezesa miały obejmować wstrzymywanie wykonania uchwały niezawisłego sądu. Podczas prac nad projektem tej nowelizacji proponowałem, by tego rodzaju obraźliwe dla sędziów uregulowanie posłowie wypróbowali najpierw na sobie, ale nie przyniosło to żadnego skutku. Ustawa została uchwalona i dopiero Trybunał Konstytucyjny na mój wniosek w pełnym składzie, w wyroku z 28 listopada 2007 r. (sygn. K 39/07), powstrzymał ten swego rodzaju zamach na pozycję ustrojową sędziów. Uznał zaskarżone przepisy za niekonstytucyjne.
Zatem happy end? W sprawie tego populistycznego pomysłu – tak. Ale jest wiele innych problemów, między innymi problem godziwych wynagrodzeń sędziów. Sędziowie, z czego niestety nie wszyscy sobie zdają sprawę, wykonują pracę ciężką, odpowiedzialną, pełną stresów, polegającą na ciągłym podejmowaniu decyzji w ważnych dla obywateli sprawach. Tymczasem sędziów sądów rejonowych potraktowano w tegorocznym budżecie tak, że realnie – na skutek wyższej niż planowana inflacji – będą zarabiać mniej. To duży błąd, który odbije się na stabilności kadry sędziowskiej, zwłaszcza w dużych miastach.
W bieżącym roku musi też być rozwiązany problem wynikający z wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 24 października 2007 r., w którym uznano za niekonstytucyjne wykonywanie władzy sądowniczej przez asesorów. Jaki powinien być model kariery sędziowskiej w tej sytuacji? Znane mi są dwa sposoby rozwiązania tego problemu.
Jeden polega na tym, by sędziów powoływać od razu na stałe, ale jako sędziów grodzkich, tzn. ograniczyć ich kompetencje orzecznicze do spraw drobnych. Ci, którzy się sprawdzą, będą awansować. Pozostali, jeśli sami nie odejdą, będą mogli aż do przejścia w stan spoczynku pozostać sędziami grodzkimi. Przyznaję, że nie bardzo podoba mi się ten pomysł. Obawiam się, że stworzymy w ten sposób grupę sędziów drugiej kategorii, którzy po pewnym czasie będą po prostu blokować etaty, choć mogliby je objąć zdolniejsi od nich prawnicy aspirujący do stanowisk sędziowskich.