Temu była poświęcona konferencja „Współdziałanie, nie konkurencja! Arbitraż a sądy powszechne: jak budować wzajemne relacje” zorganizowana przez Sąd Arbitrażowy przy Krajowej Izbie Gospodarczej. Lwią część uczestników stanowili sędziowie sądów cywilnych i gospodarczych.

To drugie takie spotkanie. Poświęcone było ono tzw. klauzuli porządku publicznego, na podstawie której sąd państwowy może nie uznać wyroku sądu polubownego. Ta kontrolna procedura jest krytykowana za to, że przedłuża procesy, gdyż szybki wyrok arbitrażu trafia zwykle jeszcze do sądu państwowego. Stąd postulaty, by ją skoncentrować w wybranych sądach, a może wręcz w jednym dla całej Polski. Jak jednak podkreślał prof. Karol Weitz, współautor wydanej właśnie monografii „Sąd Arbitrażowy”, nie mają one teraz szans. Alternatywną drogą udrożnienia arbitrażu są szkolenia i popularyzacja polubownej ścieżki.

Marzeniem szefów sądu, mecenasów Marka Furtka i Andrzeja Kalwasa jest upowszechnienie w polskim biznesie obyczaju z krajów Europy Zachodniej, w których skierowanie sporu do sądu państwowego zamiast polubownego jest w złym tonie.

W Polsce arbitraż jest wciąż elitarną drogą rozstrzygania sporów, a niektórzy znawcy tej branży uważają, że tak być musi. SA przy KIG, choć największy w Polsce, będzie miał w tym roku jedynie ok. 400 spraw. Chodzi jednak o coraz większe pieniądze.