Około setki prezesów sądów (apelacyjnych, okręgowych i wojewódzkich administracyjnych) wystosowało do premiera apel o podniesienie poziomu przygotowywania kandydatów do urzędu sędziego.
„Usunięcie z sądów asesorów, stanowiska głęboko osadzonego w tradycji polskiego sądownictwa, okazało się pochopne" – wskazują.
Kandydaci bez styku z salą sądową
Jak zauważyli prezesi sądów, założenie, że o urząd sędziego licznie będą się ubiegać adwokaci, radcowie, notariusze i prokuratorzy, nie potwierdziło się. Pokazują to dane statystyczne.
Ponad 90 proc. kandydatów na stanowisko sędziego rekrutuje się spośród asystentów sędziów i referendarzy. W ubiegłym roku do Krajowej Rady Sądownictwa (która w praktyce wybiera sędziów, choć formalna decyzja należy do prezydenta RP) wpłynęły 2203 zgłoszenia od 1204 osób chętnych do pełnienia urzędu sędziego (niektórzy składają więcej niż jeden wniosek). KRS przedstawiła prezydentowi wnioski o powołanie 404 osób, co oznacza, że o jedno stanowisko ubiegało się przeciętnie trzech kandydatów.
Jeśli odjąć nominacje na wyższe stanowiska sędziowskie, np. sądu okręgowego, to okaże się, że nowi sędziowie rekrutują się w zasadzie z referendarzy i asystentów (patrz grafika). Tymczasem nie mają oni żadnego doświadczenia orzeczniczego albo mają je w bardzo ograniczonym zakresie.