W piątek rano Piotr Schab niespodziewanie zakończył swój bunt i zabrał swoje rzeczy z gabinetu prezesa Sądu Apelacyjnego - informuje OKO.press. W styczniu został zawieszony, a w lutym odwołany z funkcji prezesa przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, ale nie uznawał tej decyzji. Uzyskał też postanowienie tymczasowe Trybunału Konstytucyjnego o zawieszeniu decyzji o odwołaniu i zakazie wydawania takiej decyzji w przyszłości w oparciu o takie same podstawy prawne. Ponieważ do jego gabinetu została wstawiona leżanka kupiona za pieniądze sądu, pojawiły się spekulacje, że Piotr Schab nie zamierza pokojowo oddać władzy nad sądem i szykuje się do okupacji gabinetu.
Czytaj więcej
Pismo ministra sprawiedliwości o „odwołaniu” Piotra Schaba z funkcji Prezesa Sądu Apelacyjnego w...
W środę Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Apelacyjnego w Warszawie wybrało swoją kandydatkę na prezesa, sędzię Dorotę Markiewicz. Uzyskała poparcie 71 z 74 sędziów biorących udział w głosowaniu (wszystkich sędziów apelacyjnych w Warszawie jest 102). W piątek minister Bodnar ją powołał. W tej sytuacji wiceprezes sądu Arkadiusz Ziarko, który poparł zmiany, poprosił Schaba o opuszczenie gabinetu.
Prezes Markiewicz będzie naprawiać, Schab wróci do orzekania
Jak relacjonuje OKO.press, "o dziwo Schab nie zaprotestował", a do gabinetu wprowadziła się już nowa prezes.
Piotr Schab nie znika z Sądu Apelacyjnego. Nadal jest tu neo-sędzią i może wrócić do orzekania. Nadal pozostaje też głównym rzecznikiem dyscyplinarnym sędziów w Polsce.