Trudno nie nawiązać do kolejnego etapu unijnej procedury monitorowania praworządności w Polsce, a zwłaszcza do tematyki samej praworządności. W jednym z tekstów pisałem, że praworządność może stać się kategorią problematyczną, jeśli nie zostanie odniesiona do zewnętrznego porządku. Dopiero on może tworzyć perspektywę oceny postępowania danego państwa czy też jego wybranych instytucji. Brak takiego kryterium może prowadzić do wątpliwości dotyczących obiektywizmu całego procesu oceny, a w konsekwencji do podejrzeń o arbitralność podejmowanych rozstrzygnięć. Widać, że takie wątpliwości się pojawiają. A skoro tak, muszą być próby ich wyjaśnienia.
Jednym z zarzutów, kierowanym zresztą także do mojego tekstu, była uwaga budująca analogię między unijną procedurą praworządności a procesem zbrodniarzy wojennych w Norymberdze i związaną z nim formułą Radbrucha. Twierdzono, że skoro Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze mógł skazać zbrodniarzy niemieckich, mimo że działali nierzadko zgodnie z prawem obowiązującym w Trzeciej Rzeszy, tak samo instytucje unijne mogą wyciągać konsekwencje wobec Polski, nawet jeśli władze naszego państwa działają w zgodzie z uchwalanym przez siebie prawem. Powoływano się na formułę Gustawa Radbrucha, opublikowaną przez niego po drugiej wojnie światowej, w której zauważył, iż prawo drastycznie niesprawiedliwe nie obowiązuje, a więc nie może stanowić podstawy do działania władzy państwowej, a tym bardziej zobowiązywać obywateli do posłuszeństwa.
Błędne porównanie
Porównanie do formuły Radbrucha i procesów norymberskich jest chybione. Nawet daleko idąca krytyka wobec polskiej władzy publicznej nie daje podstaw do szukania podobieństw z działaniami zbrodniarzy z okresu Trzeciej Rzeszy. W procesach norymberskich porządkiem, do którego się odwoływano i który stał się podstawą umocowania Trybunału, nie była praworządność, lecz prawo naturalne. Tłumacząc zasadność utworzenia Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze, odwoływano się do prawa naturalnego rozumianego jako prawo narodów, czyli do norm obowiązujących powszechnie, nawet jeżeli nie zostały spisane i w żaden sposób formalnie ukonstytuowane.
Zastosowanie formuły Radbrucha wymaga sięgnięcia do zewnętrznego porządku. Bo jak inaczej ocenić, czy prawo jest sprawiedliwe? Ustalenie tego wymaga zewnętrznego kryterium, które samo w sobie musi być sprawiedliwe. Prawo państwowe może zatem być oceniane pod względem zgodności z prawem naturalnym. A nie o to chodzi Komisji Europejskiej. Jeżeli natomiast oceniamy prawo stanowione w świetle kryteriów ustalonych przez to prawo, to skąd możemy mieć pewność, że są sprawiedliwe.
Dużo mówi się też o konstytucji jako umowie społecznej. Konstytucja miałaby czerpać swoją moc tylko i wyłącznie z woli obywateli. Propagatorzy tego ujęcia nawiązują do koncepcji liberalnych, według których państwo powstało w wyniku umowy społecznej, co oznacza, że obszar jego zadań i kompetencji jest wyznaczony postanowieniami takiej umowy, a w praktyce normami ustawy zasadniczej. Z postrzeganiem konstytucji jako umowy wiąże się jednak wątpliwość. Czy jest ona konstruowana z zastosowaniem zasady swobody umów? Czy uchwalających konstytucję obowiązują jakieś ograniczenia, a jeśli tak, to jakie?