Można się było domyślać tematu tego niespodziewanego spotkania, gdyż jesteśmy w centrum gorącego sporu o zmiany w Sądzie Najwyższym, zwłaszcza o skrócenie wieku emerytalnego 27 sędziów, z których co najmniej kilkunastu chce nadal orzekać.
W tym momencie, w środę, spodziewano się też skierowania przez Komisję Europejską do Trybunału Sprawiedliwości UE skargi przeciwko Polsce dotyczącej właśnie tych nowych przepisów. Informacja, że Komisja nie podjęła w środę tej decyzji, potwierdza wagę chwili, ale przecież sprawa nie jest zamknięta. W razie złożenia skargi i wyroku potwierdzającego stanowisko Komisji polskie władze miałyby obowiązek niezwłocznego jego wykonania, a wiadomo z poprzedniego etapu sprawy, choćby tzw. uzasadnionej opinii, że zarzuty Komisji dotyczą naruszeń przy zmianie ustawy o SN.
Czytaj także: Morawiecki spotkał się z Gersdorf
Zmiany ignorują zakaz dyskryminacji sędziów Sądu Najwyższego ze względu na wiek, naruszają też art. 19 TSUE oraz Karty Praw Podstawowych (art. 47) w zakresie prawa do skutecznego środka odwoławczego i dostępu do bezstronnego sądu. Na tych zarzutach skupiają się też kolejne pytania prejudycjalne kierowane przez polskie sądy, w tym w sprawach „usuniętych" sędziów. Ostatnie trzy zostały skierowane w środę przez Sąd Najwyższy w sprawie dwóch sędziów, którzy domagają się sądowego ustalenia, że są nadal czynnymi sędziami SN. Skarga do TSUE jest najsilniejszym środkiem oddziaływania Komisji na państwo-członka UE, ale wyrok może zapaść nawet za dwa lata, a tymczasowe zabezpieczenia nie są bezpośrednio skuteczne i wymagają współdziałania pozwanego państwa. Chodzi więc w ruchu premiera raczej o zakończenie tego sporu, politycznie negatywnego dla Polski i obecnej władzy, źle odbieranego zarówno za granicą, jak i w kraju.
Co można zrobić?