Najpierw minister sprawiedliwości doprowadził do likwidacji 79 najmniejszych placówek, uzyskując po drodze pozytywny werdykt Trybunału Konstytucyjnego, dzisiaj ( w piątek) Sejm przyjmując obywatelski projekt utrącił całą reformę, co oznacza powrót do punktu wyjścia.
Teraz pozostaje pytanie jaki rzeczywisty wpływ będzie miała kolejna sądowa wolta. Czy wystarczy ponowne przykręcenie tabliczek z napisem sąd rejonowy, które podobne czekają na ten moment w magazynach dzisiejszych "zamiejscowych ośrodków", pieczątek, sądowych formularzy itp. Czy też czeka nas kolejne zamieszanie związane z pewnością toczonych tam rozpraw, sędziowskich delegacji itd. Takie rzeczy zawsze wychodzą po jakimś czasie, zatem wypada mieć nadzieję, że skończy się jedynie na zamianie tabliczek.
Jedno jest pewne , forma prowadzenia tej reformy była żenująca. W poważnym państwie zanim przeprowadzi się poważną zmianę potrzebny jest konsensus, nawet minimalny, który daje jednak pewność stabilności reformy. W przypadku likwidacji małych sądów nawet nie było próby jego osiągnięcia. Pierwszoplanową role odgrywały tymczasem cele polityczne, ponieważ reforma żadnych wymiernych efektów ekonomicznych, czy związanych z poprawą zarządzania wymiarem sprawiedliwości, skróceniem czasu trwania rozpraw- nie dawała.
A figura retoryczna "o przewietrzeniu lokalnych układów" przez likwidacje małych sądów nie wymaga nawet komentarza.
A za całe zamieszanie pewnie i tak zapłaci podatnik. Chyba, że w tej sądowej "telenoweli" wystąpi jeszcze Prezydent, który zakręci, właśnie odkręconą reformę.