Powiadają, że gdy możemy coś zmierzyć, możemy tym zarządzać. Dodają: „jeżeli coś nie może być zmierzone, nie może być ulepszone". Zmierzymy sądownictwo? Jaką miarką i linijką? W jaki sposób możemy je zrelacjonować czy opowiedzieć?
Czytaj też: Sądownictwo: trzeba odważnych decyzji, politycy takich nie podejmą
Najprostszy sposób pozwala przyjąć słynny „wskaźnik 50 proc.". Przecież z sądu połowa obywateli wychodzi niezadowolona, bo sprawę przegrała. Zapewniam, że to duże, niemal równe skali wskaźnika uproszczenie. Przede wszystkim dlatego, że często sądowe wygrane są pyrrusowym zwycięstwem, okupionym czasem, nerwami czy pieniędzmi. Porażki po latach mogą boleć mniej, bo czas leczy rany. Czasem sąd można opuścić z remisem w postaci ugody, czasem z kolei wyrok nie satysfakcjonuje nikogo. Czasem wreszcie konfiguracja stron i przedmiot sprawy oznacza procesowanie się z sądem. W tych okolicznościach 50 proc. satysfakcji jest zupełnie nieosiągalne.
Same zaklęcia
To może wskaźnikiem uczyńmy jeden z demonów sądowej statystyki? Mam na myśli mityczną „załatwialność". Oznacza to relację spraw, które do sądu wpłynęły w danym okresie, do liczby spraw załatwionych. Można pomyśleć, że sprawa załatwiona to rozstrzygnięta. Zupełnie jak w wojsku: „obiad zjedzony – dzień zaliczony". Znów pudło! Sprawa załatwiona to na przykład przekazana według właściwości, prawomocnie zwrócona. Nie można więc uznać, że tyle, ile spraw załatwionych, tyle rozstrzygniętych. Kryterium i wskaźnik zawiodą.
Kolejnym zaklęciem, stosowanym na przykład do wyłaniania kandydatów na wyższe stanowiska sądowe jest „stabilność orzecznictwa". W skrócie, to kryterium polega na ocenianiu sędziego poprzez liczbę orzeczeń poddanych kontroli instancyjnej i przez sąd odwoławczy wzruszonych. Skoro apelacje oddalają (cywiliście) czy wyrok w mocy utrzymują (karniście), to znaczy, że nadaje się on do awansu. Znowu pojawiają się zastrzeżenia wynikające z porównania konkretnych przypadków. Czy lepszy jest ten, któremu z zaskarżonych czterech orzeczeń zmieniono jedno, czy ten, który do odwoławczego przesłał 40 i oparło się zmianom 30? W procentach wygląda to przecież identycznie.