Z opublikowanej w poniedziałek przez Komisję „Tablicy wyników wymiaru sprawiedliwości 2015" wynika, że polski wymiar sprawiedliwości ma wciąż sporo do nadrobienia w stosunku do sądownictwa w krajach starej Unii.
Uważa się powszechnie, że polskie procedury sądowe trwają dość długo, a raport pokazuje, że w UE są kraje, które wypadają jeszcze gorzej niż my.
Sądy pierwszej instancji nad Wisłą rozpoznają sprawy sporne w ciągu ok. 200 dni. Najsłabiej wypadają pod tym względem kraje śródziemnomorskie: Włochy, Cypr i Malta. Tam procedura trwa 600–700 dni. Daleko nam jednak do najlepszego w zestawieniu Luksemburga, gdzie ten czas to około 50 dni.
Słabo wyglądają w polskich sądach procedury upadłościowe. Zmierzono je jako czas potrzebny do efektywnego odzyskania pieniędzy przez wierzycieli. W Polsce trwa to około trzech lat, co plasuje nas na szóstym od końca miejscu w Unii. Tymczasem aż w 11 krajach procedura ta trwa półtora roku i krócej. W najlepszej pod tym względem Irlandii to niecałe pół roku.
Komisja badała też sędziowską aktywność w poznawaniu prawa unijnego. Okazuje się, że tu polska Temida wypada bardzo słabo. Choć na co dzień polskie sądy rozpatrują sprawy regulowane europejskimi dyrektywami i rozporządzeniami, to zaledwie kilkanaście procent sędziów bierze udział w szkoleniach z prawa unijnego albo z przepisów krajowych w innych państwach Unii. Znacznie aktywniejsi są w tym np. sędziowie z Czech – takimi szkoleniami objęto ok. 70 proc. z nich. Rekordzistami są sędziowie ze Słowenii – tam wskaźnik wyniósł 160 proc., co oznacza, że wielu sędziów wzięło udział w takich szkoleniach kilkakrotnie. Komisja przypomniała, że w 2020 r. ten wskaźnik powinien osiągnąć we wszystkich krajach 50 proc.