To sedno najnowszej uchwały Sądu Najwyższego.
Stawki stosowane przez instytuty czy podobne placówki są zwykle kilka razy wyższe, ale dobra opinia musi kosztować – zgodni są znawcy sądownictwa.
Luka w taryfie
Kwestia ta wynikła w sprawie między dwoma firmami budowlanymi, w której Sąd Okręgowy w Białymstoku przyznał Instytutowi Techniki Budowlanej 2,775 zł, w tym VAT, wynagrodzenia za sporządzenie uzupełnienia opinii (niezależnie od wynagrodzenia za samą opinię), stosując stawki obowiązujące w tym instytucie. To postanowienie zaskarżył pozwany. W jego ocenie uzupełnienie było wyjątkowo ubogie w treść, nie zawierało uzasadnienia ani przytoczenie publikacji naukowych. Rozpoznając to zażalenie, Sąd Apelacyjny powziął wątpliwości, które zawarł w pytaniu do Sądu Najwyższego: czy wynagrodzenie instytutu naukowego lub naukowo-badawczego za sporządzoną opinię powinno być określane na podstawie stawek stosowanych w instytucie sporządzającym opinię, czy też zgodnie z ogólnymi stawkami dla biegłych. A te reguluje rozporządzenie ministra sprawiedliwości z 24 kwietnia 2013 r. w sprawie określenia stawek wynagrodzenia biegłych, taryf zryczałtowanych oraz sposobu dokumentowania wydatków niezbędnych dla wydania opinii w postępowaniu cywilnym.
Poprzednie rozporządzenie wyraźnie te kwestie regulowało, wynagrodzenie za ekspertyzy wykonane przez instytut (poza medycznymi) należy się według stawek danej placówki. Stawki instytutów są kilka, a bywa że i kilkanaście razy wyższe, natomiast praktyka sądów jest rozbieżna i za każdym ze stanowisk można przytoczyć wiele prawnych argumentów.
Wyższe stawki
Sąd Najwyższy, pod przewodnictwem sędziego SN Antoniego Górskiego, podjął uchwałę, że podstawą wynagrodzenia za opinię instytutu naukowego są stawki stosowane w tym instytucie. Uchwala ma jednak drugie zdanie, że sąd ustala ostateczną wysokość wynagrodzenia, uwzględniając wymagane kwalifikacje, czas potrzebny do wydania opinii i nakład pracy.