Chodzi o przepis przejściowy, zgodnie z którym do oświadczeń złożonych przed dniem wejścia w życie nowych przepisów stosuje się dotychczasowe. Jak informują media, część sędziów skorzystała z takiej sposobności, szybko składając dokumenty (w starym trybie do prezesów sądów) w pierwszych dniach stycznia.
Jak twierdzili, nie wynikało to z chęci ukrywania czegokolwiek przed opinią publiczną, ale jest to forma protestu przeciwko wymaganiom narzucanym przez ministra sprawiedliwości.
Taka postawa sędziów (mam nadzieję, że są to przypadki jednak nieczęste) bardzo zasmuciła. Bo to w istocie protest nie przeciwko Zbigniewowi Ziobrze, ale wobec prawa uchwalonego przez parlament, z zachowaniem wszelkich demokratycznych procedur. Co więcej, same oświadczenia nie są czymś niezwykłym. Składają je dziś prokuratorzy, politycy, samorządowcy. Wymaga się ich również od sędziów w niektórych krajach Unii – i nikomu nie dzieje się krzywda.
Taka forma protestu wydaje mi się wręcz niegodna postawy sędziego, który powinien być ostatnią osobą, która szuka dróg, aby ominąć nowe prawo, nawet jeżeli owe drogi są w świetle prawa legalne. To zły przykład dany przede wszystkim obywatelom.
Bardzo często się zdarza, że ustawodawca uchwala prawo złe, niechciane, niesprawiedliwe, uderzające w ludzi. Sędziowie i tak stoją na jego straży, egzekwując jego przestrzeganie. Czynią to bez względu na swoją wewnętrzną ocenę, która mówi im np., że przepis jest bublem.