Niemieckie firmy nie zamierzają czekać do 1 maja, kiedy całkowicie otwarty zostanie dla Polaków ich rynek pracy. Już teraz próbują wyłowić specjalistów, którzy uzupełnią ich załogę. Zapewne nie będą z tym miały problemu – oferują zarobki często kilkakrotnie wyższe niż nasze (patrz wykres).
– Praca czeka przede wszystkim w małych i średnich firmach poza dużymi aglomeracjami – mówi Karin Morawetz, konsultantka z Düsseldorfu.
– Od ubiegłego roku systematycznie rośnie liczba pytań o pracowników na niższe stanowiska w produkcji. Zgłaszają się do nas izby rzemieślnicze, firmy rekrutacyjne i pracodawcy – mówi Anna Kardymowicz z Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej (AHK). – Szukają monterów, ślusarzy, tokarzy, ale zgłosiła się też sieć odzieżowa, która chciałaby zatrudnić sprzedawców z Polski. Wiemy, że pracowników chce u nas szukać niemiecki McDonald's – dodaje.
Do AHK trafiły ostatnio oferty z regionalnych oddziałów Izby Rzemieślniczej w Aachen. Łącznie jest tam ponad 800 miejsc pracy dla polskich fachowców, m.in. dla elektryków, elektromonterów i budowlańców. Ma ich rekrutować agencja pracy tymczasowej Work Express, od lat wysyłająca Polaków do pracy za granicą.
– Spodziewamy się, że już niebawem otrzymamy podobną liczbę ofert pracy sezonowej w hotelarstwie i gastronomii – twierdzi jej przedstawiciel Artur Ragan. Według niego otwarcie niemieckiego rynku pracy może początkowo wywołać większą falę wyjazdów fachowców, ale szansę na dłuższą, dobrą pracę za Odrą będą mieli ludzie o wysokich kwalifikacjach i z dobrą znajomością niemieckiego.