W obliczu spadającego poparcia i zawirowań wokół afery Amber Gold oraz gdańskiego sądownictwa premier zdecydował się na ucieczkę do przodu. Pojawił się na Kongresie kobiet i poparł dwa z dziesięciu postulatów tego gremium - wprowadzenie metody suwakowej przy konstruowaniu list wyborczych, czyli naprzemiennym umieszczaniu na nich kobiet i mężczyzn, oraz kwot dla pań w biznesie.
- Mam świadomość, że rozmowa o prawach kobiet, o równości płci we wszystkich aspektach, także gospodarczych, jest też rozmową o tym, jak wyprowadzić Polskę i Europę z kryzysu - mówił Tusk w drugim dniu Kongresu. - Nie stać nas, aby połowa populacji była tłamszona przez bariery i przepisy czy złe obyczaje.
Szef rządu zadeklarował, że z tzw. suwakiem nie będzie problemu i stosowna ustawa szybko zostanie przygotowana. A co do parytetu lub kwot w spółkach publicznych - „będą jeszcze rozmowy".
Ta deklaracja jest konsekwencją faktu, że polski rząd już w marcu poparł pomysł Komisji Europejskiej dotyczący zagwarantowania kobietom miejsc na stanowiskach menedżerskich w dużych spółkach. Ideę tę forsuje Viviane Reding, wiceprzewodnicząca Komisji.
Viviane Reding liczy, że uda jej się przekonać członków Unii do wprowadzenia obowiązkowych kwot w radach nadzorczych. Nawet mimo oporu części państw na czele z Wielką Brytanią.