I radzi by skupić się głównie na wsparciu najuboższych a nie na ograniczaniu płac wąskiej elity.
Ten wzrost zróżnicowania dochodów - mierzony m.in. współczynnikiem Giniego - nastąpił w ostatnich 30 latach w większości z państw członkowskich OECD i nasilił się jeszcze po kryzysie finansowym. W latach 2007-2011 nierówności rynkowego dochodu (z pracy i kapitału) wzrosły tam średnio o 0,3 pkt. Giniego.
Tylko w czterech państwach, w tym w Polsce, współczynnik Giniego w tym okresie spadł.
Jak oceniają autorzy raportu, głównym powodem wzrostu luki dochodowej był kryzysowy spadek zatrudnienia, który mocno dotknął najmniej zarabiających pomimo redystrybucji poprzez podatki i zasiłki. W rezultacie od 2007 roku, najuboższe gospodarstwa odczuły znaczący spadek realnych dochodów i dzisiaj najzamożniejsze 10 proc. populacji zarabia średnio 9,6 krotnie więcej niż najuboższe 10 proc. (W latach 90. XX wieku ta proporcja wynosiła 8:1).
Istotne 40 proc.
- Jeśli nierówności rosną, to wzrost gospodarki zwalnia- podkreślają eksperci OECD dowodząc, że główną przyczyną tej sytuacji jest luka dochodów jaka dzieli już nie dolne 10 proc. ale 40 proc. najmniej zarabiających. Według wyliczeń autorów raportu, wpływ nierówności na wzrost gospodarczy jest całkiem znaczący. W 19 krajach OECD, gdzie w latach 1985- 2005 współczynnik Giniego poszedł w górę średnio o 2 punkty, w latach 1990-2010 zabrało to 4,7 proc. skumulowanego wzrostu PKB. Gdyby nierówności dochodów nie zwiększyły się, to przeciętny kraj OECD uzyskałby w tym okresie o jedną trzecią wyższe tempo wzrostu gospodarki- oceniają eksperci organizacji radząc też, by zadbać o zmniejszanie nierówności na przyszłość. Jak szacują, obniżenie wskaźnika Giniego o 1 punkt przełożyłoby się w kolejnych pięciu latach na skumulowany wzrost PKB o 0,8 proc. czyli ok.0,15 proc. rocznie. W perspektywie 25 lat zmniejszenie nierówności o 1 punkt Giniego podwyższyłoby wzrost o ok.0,1 pkt proc. dodając 3 pkt proc. do wzrost PKB.