– Mieliśmy dyskusję o wpisaniu na listę infrastruktury krytycznej kraju, nikt nic nie wie – mówi „Rzeczpospolitej" Andrzej Gantner, dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności. Członkowie PFPŻ wraz z innymi organizacjami reprezentują w sumie ok. kilku tysięcy firm spożywczych, nikt nie słyszał o wpisaniu na listę infrastruktury krytycznej państwa. Chodzi o listę zakładów, które mają zagwarantowane dostawy prądu, surowców i pracowników nawet w strefach odciętych od świata przez kordon sanitarny lub naturalne katastrofy. Bez tego zakłady nie będą mogły produkować żywności. – A gdy łańcuch dostaw się rozerwie i zabraknie żywności, to żaden rząd nie zapanuje nad paniką, jaka może ogarnąć społeczeństwo – zauważa Gantner.
Lista obiektów infrastruktury krytycznej (IK) – jest oczywiście tajna. Ale prowadzące tę listę Rządowe Centrum Bezpieczeństwa (RCB) odmówiło odpowiedzi na pytanie, czy na liście jest jakikolwiek zakład produkujący żywność. O wpisie na taką listę nie słyszał też np. największy polski producent żywności Maspex ani najwięksi przetwórcy mleka, którzy żądają od ministra rolnictwa dodania ich zakładów do infrastruktury krytycznej państwa. Cztery największe organizacje mleczarzy, zrzeszające największe spółdzielnie, napisały wspólnie do Krzysztofa Ardanowskiego, ministra rolnictwa, że chcą zagwarantowania ciągłości dostaw żywności przez zapewnienie nieprzerwanego działania zakładów.
Czytaj także: Koronawirus: Polacy boją się pustych sklepów i wyższych cen
Producenci żywności wysłali apel do minister Jadwigi Emilewicz i pełnomocnika ds. utrzymania ciągłości dostaw w sektorze spożywczym.