Nie pierwsza to sytuacja w historii, gdy sam piar robi różnicę. Tak jest też z Polską i Niemcami w sprawie węgla. Niemcy są bardziej skarbonizowane, ups, zawęglone, ale dostaje się Polsce. Tylko problem w tym, że zły piar Polsce robi część polskiego rządu.

Nikt nas nie zmuszał do organizowania szczytu klimatycznego, który oprócz rozsądnych ludzi gromadzi najwyraźniej także fanatyków zaglądających innym współszczytownikom do kanapek, czy przypadkiem nie mają w nich szynki. Skoro jednak już szczyt robimy, to trzeba było zadbać o dobrą reprezentację gości (po uroczystościach stulecia odzyskania niepodległości to druga sytuacja, kiedy część przywódców Polskę omija). Skoro to też się nie udało, to jeśli już się zaprosiło ekologów do Katowic, to może trzeba było pomyśleć, jak jednocześnie przykadzić górnikom na Barbórkę i nie denerwować gości deklaracjami, że jeszcze 200 lat będziemy kopali węgiel, szczególnie że naprawdę nie wiadomo jak długo. Przypomnę, że 100 lat temu mieszkańcom Londynu stały przed oczami sterty końskiego łajna, którym miał być zasypany Londyn w wyniku rozwoju transportu konnego. W każdym razie część polskich gospodarzy zachowuje się tak, jakby trollowała opowieściami o węglu gości, których zaprosiła na Śląsk.

Ogłoszony właśnie powyborczy zwrot PiS, oczywiście – jak to w Polsce – zapowiedziany na wszystkie sposoby, zanim można było zaobserwować jego minimalne efekty, musi oznaczać zmianę także w polityce zagranicznej. PiS gra o centrum, zupełnie jak po sławetnym wystąpieniu prezesa w Przysusze półtora roku temu. A właśnie w centrowym elektoracie koszty wojenek z Komisją Europejską, ustawy o IPN i ograniczenia polityki wobec Ukrainy tylko do historycznych debat były ogromne. Ludzie patrzyli ze zdziwieniem na niekończące się dyskusje historyczne polityków, a przedsiębiorcy drżeli i drżą, by na fali uniesienia historycznego Niemcy nie podebrali im pracowników zza Buga. Umizgi na tle relacji z Ukrainą do skrajnej prawicy tylko podsypały jej żaru i w poczciwym kresowym Przemyślu partia władzy dostała polityczne baty.

Wracam do Katowic. Naprawdę ekologia nie musi uwierać prawicy, więc zamiast półuśmieszków może warto pokazać, że chrześcijańska Polska traktuje ten temat poważnie. A co do gości szczytu – widziały gały, co brały. Skoro się zaprosiło, przyznaję, w części ekscentrycznych gości, to może warto wykorzystać tę okoliczność przynajmniej dla zrobienia sobie trochę dobrego piaru?