Chciałyśmy pokazać, jak było naprawdę

Anna Ferens i Ewa Stankiewicz. Byłyśmy przygotowane na los, który później spotkał Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Ale od początku miałyśmy przekonanie, że robimy coś dobrego, zdrowego i potrzebnego – twierdzą autorki filmu "Trzech kumpli" w rozmowie z Kamilą Baranowską

Aktualizacja: 03.03.2009 20:00 Publikacja: 03.03.2009 19:30

Anna Ferens

Anna Ferens

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

[b]Rz: Po emisji filmu "Trzech kumpli" w TVN pojawiły się komentarze, że to był wstrząs, szok, że opadła zasłona milczenia. O to paniom chodziło? [/b]

[b]Anna Ferens:[/b] Z jednej strony chciałyśmy dojść prawdy i ją pokazać, bo taka jest rola dokumentalisty, a z drugiej jak większość ludzi miałyśmy poczucie pewnej niesprawiedliwości, że ludzie współpracujący kiedyś z SB, z instytucją często zbrodniczą, dziś zajmują prominentne stanowiska. Co więcej, mogą być szantażowani ujawnieniem tej ciemnej karty z życiorysu i to może mieć wpływ na ich decyzje. Poza tym wyglądało na to, że nikt nie chce się tym tematem zająć.

[b]Ewa Stankiewicz:[/b] Podobnie jak wieloma innymi morderstwami z okresu PRL. Wiedziałyśmy, że jeśli nikt nie naciśnie tego przycisku z napisem "start", to nic się nie będzie działo przez kolejne lata. Po roku 1989 wmawiano nam, że tamte sprawy nie są ważne, że lepiej jest wybrać przyszłość, że pewnych kwestii nie da się wyjaśnić, bo brakuje dokumentów, świadków, więc po co w ogóle w tym grzebać. A przecież nie da się budować przyszłości państwa i społeczeństwa, zapominając o ich historii. Byłyśmy przekonane, że jak się chce, to można dotrzeć i do dokumentów, i do świadków. Że wszelkie wymówki są mydleniem oczu.

[b]Anna Ferens:[/b] Poza tym sama historia była niesamowicie filmowa: były tam ludzki dramat, przyjaźń, zbrodnia, zdrada, tło historyczno-polityczne. Nie spodziewałyśmy się jednak, że ten film odbije się aż takim echem, że narobi tyle szumu.

[b]Sukces tego filmu świadczy jednak o tym, że Polacy chcą poznać prawdę, że przeszłość jest dla nich także ważna. [/b]

[b]Ewa Stankiewicz:[/b] Z tym że film "Trzech kumpli" nie dotyczy wyłącznie przeszłości. Powiedziałabym nawet, że bardziej jest o teraźniejszości. O tym, że ubecy wciąż mają wysokie emerytury i cieszą się przywilejami, o tym, że tamte wzajemne powiązania sprzed lat są wciąż aktualne i szkodzą polskiej demokracji. Impulsem do powstania filmu było wyrzucenie Bronisława Wildsteina z "Rzeczpospolitej". W tym samym czasie Lesław Maleszka spokojnie pracował i cieszył się autorytetem w "Gazecie Wyborczej", a Staszek Pyjas nie żył od kilkudziesięciu lat.

[b]Anna Ferens:[/b] Wielu ludzi ma poczucie dyskomfortu, który powoduje życie w kłamstwie. Odczuwają potrzebę otwartego mówienia o tym, jak było naprawdę. Okazało się, że film jest doskonałym narzędziem, aby tę prawdę pokazać. Dzięki temu ludzie mogli zobaczyć historię na własne oczy, zobaczyć twarze prawdziwych uczestników wydarzeń, ich reakcje. A przy zdjęciach będących rekonstrukcją wydarzeń upierałyśmy się, bo pozwoliły one pokazać tych zaledwie dwudziestoparoletnich chłopaków, z którymi młody widz mógłby się identyfikować.

[b]Film został ciepło przyjęty także przez media.[/b]

[b]Ewa Stankiewicz:[/b] I to było chyba największe zaskoczenie. Byłyśmy przygotowane na los, który później spotkał Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Obawiałyśmy się, że staniemy się kolejnymi ofiarami medialnej nagonki, dyżurnymi dziewczynami do bicia. Mam wrażenie, że duży wpływ na oszczędzenie nas miał fakt, że film był produkowany i emitowany przez TVN, który niejako wziął nas pod swoje skrzydła. Nie dało się nas zaatakować, nie atakując jednocześnie TVN. W ogóle TVN bardzo nam pomógł i pomaga nadal, np. zapewniając ochronę prawną przed atakami ubeków, których pokazałyśmy w filmie.

[b]Anna Ferens:[/b] Inna sprawa, że od początku byłyśmy głęboko przekonane, że nawet jeżeli to, co robimy, wywoła oburzenie i jakieś nawet potępienie, to robimy coś dobrego, zdrowego i potrzebnego. I być może po prostu wyszedł nam też dobry film.

[b]Film "Trzech kumpli" bezpośrednio przyczynił się do zwolnienia z "Gazety Wyborczej" Lesława Maleszki. Odczuły panie satysfakcję? [/b]

[b]Anna Ferens:[/b] "Satysfakcja" to chyba nie jest dobre słowo. Ani przez chwilę nie kierowała nami jakaś chęć odwetu. Nie jesteśmy sędziami. Starałyśmy się tylko pokazać, jak było. Ocena należy do widzów. Bardziej zależało nam na tym, że być może dzięki naszej pracy uda się wznowić śledztwo w sprawie śmierci Staszka Pyjasa i coś wyjaśnić. Zresztą niedobrze się stało, że całe zło nagle skupiło się w osobie Maleszki. Wygląda na to, ze jeden zły został zdemaskowany, a cała reszta odetchnęła z ulgą i śpi spokojnie. A przecież to nie tak.

[b]Ewa Stankiewicz:[/b] Satysfakcja byłaby, gdyby on rzeczywiście przyznał się sam przed sobą i tymi ludźmi, których skrzywdził. Tymczasem on w dalszym ciągu kłamie, manipuluje i oszukuje. Satysfakcją byłoby też, gdyby stało się zadość sprawiedliwości, gdyby zbrodnie komunistyczne zostały przynajmniej nazwane, a ludzie, którzy się do nich przyczynili, osądzeni.

[b]Rz: Po emisji filmu "Trzech kumpli" w TVN pojawiły się komentarze, że to był wstrząs, szok, że opadła zasłona milczenia. O to paniom chodziło? [/b]

[b]Anna Ferens:[/b] Z jednej strony chciałyśmy dojść prawdy i ją pokazać, bo taka jest rola dokumentalisty, a z drugiej jak większość ludzi miałyśmy poczucie pewnej niesprawiedliwości, że ludzie współpracujący kiedyś z SB, z instytucją często zbrodniczą, dziś zajmują prominentne stanowiska. Co więcej, mogą być szantażowani ujawnieniem tej ciemnej karty z życiorysu i to może mieć wpływ na ich decyzje. Poza tym wyglądało na to, że nikt nie chce się tym tematem zająć.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
analizy
Likwidacja „Niepodległej” była błędem. W Dzień Flagi improwizujemy
Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne