Zauważył on, że „w 1989 roku Kościół katolicki został poddany presji medialno-propagandowej. Żądano od niego samoograniczenia jego rzekomych żądań i niesłusznych przywilejów”. To prawda. Jeszcze współcześnie propaganda antykościelna kół liberalnych, forsowany przez nie laicyzm, sięga korzeniami tamtego okresu, początku tzw. transformacji ustrojowej z końcowych lat PRL. W trudnej wówczas dla Kościoła sytuacji, zdaniem prof. Żaryna: „zaniedbano przez to inne sprawy, m.in. przywrócenia święta Trzech Króli”.
O Trzech Królach hierarchia kościelna, episkopat Polski pamiętał. Po trudnych rozmowach Sejm PRL 17 maja 1989 r. przywrócił kilka świąt katolickich. To zasługa przede wszystkim głównego negocjatora ze strony kościelnej, ks. abp. Bronisława Dąbrowskiego, sekretarza generalnego episkopatu Polski.
Święto Trzech Króli w negocjacjach z rządem pozostawało kwestią otwartą. Spowodowała to taktyka abp. Dąbrowskiego. W rozmowie ze mną, zaraz po decyzji Sejmu, arcybiskup odpowiedział: „Trzech Króli, jako święto oficjalne państwowe w Polsce, z trudem, ale mogłem przeforsować. Musiało to jednak być coś za coś. Rząd zgodziłby się na to, gdybym w Komisji Wspólnej zrezygnował z przywrócenia jako święta
15 Sierpnia – Wniebowzięcia NMP. A dzień ten to również dzień wiktorii warszawskiej, zwycięstwa nad bolszewikami w 1920 r., cudu nad Wisłą. Dałem pierwszeństwo temu świętu. Przekonany jestem, że Trzej Królowie powrócą niebawem, najdalej za kilka lat, gdy komunizm w Polsce całkowicie runie”.
Powinniśmy przyznać słuszność rozumowaniu i działaniom abp. Dąbrowskiego. Mylił się on tylko w jednym – co do czasu powrotu Trzech Króli jako oficjalnego święta Rzeczypospolitej Polskiej.