Jednym z jaskrawych przejawów lekceważenia tych standardów jest ostatnio sposób forsowania rządowego pakietu ustaw o szkolnictwie wyższym, o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o Polskiej Akademii Nauk. Koalicja rządząca, korzystając z arytmetycznej przewagi głosów w parlamencie, pozwala sobie na lekceważenie merytorycznych zastrzeżeń wyrażanych przez przedstawicieli środowiska akademickiego wobec niezwykle ryzykownych rozwiązań tego projektu.
Nauka i szkolnictwo wyższe mają być, zgodnie literą tego projektu, poddane dyktatowi biurokratycznie sterowanej komercjalizacji. Zagrożona może zostać nie tylko ich autonomia, ale także zasadnicza rola w społeczeństwie. Tę rolę przypominają przytoczone w tekście profesorów Uniwersytetu Warszawskiego słowa przysięgi doktorskiej zobowiązującej do tego, by naukę uprawiać "non sordidi lucri causa, nec ad vanam captandam gloriam, sed quo magis veritas propagetur et lux eius, qua salus humani generis continetur, clarius effulgea" ("nie dla nagannego zysku, nie dla czczej chwały, ale by silniej przebijała się prawda i jaśniej błyszczało jej światło, od którego dobro rodzaju ludzkiego zależy").
Kiedy doraźny zysk materialny ma się stać najważniejszym miernikiem oceny pracy akademickiej, a rektor ma otrzymać (w myśl forsowanego przez rząd projektu) prawo do zwolnienia bez zgody ciał kolegialnych uczelni nawet profesorów tytularnych – gdzie jest miejsce dla etosu uczonego?
Owym miejscem, w którym może się on teraz odnaleźć, jest protest. Protest przeciwko decyzjom, które w efekcie prowadzą do dalszej urzędowo zadekretowanej degradacji statusu nauki w Polsce. Protest przeciw zgodzie na każdą decyzję (i manipulację) władzy bezprecedensowo w całej historii III RP skoncentrowanej w ręku jednego obozu politycznego.