Polska prezydencja. Fakty i mity o polskiej prezydencji

Przewodzenie UE to władza nie tak wielka, jak wynika z nazwy. I znacznie mniejsza niż kiedyś - pisze Anna Słojewska z Brukseli

Publikacja: 30.06.2011 20:48

To nie polski minister finansów będzie rozwiązywał sprawę ewentualnych turbulencji wokół niewypłacal

To nie polski minister finansów będzie rozwiązywał sprawę ewentualnych turbulencji wokół niewypłacalności Grecji (na zdjęciu zamieszki w centrum Aten, 29 czerwca)

Foto: AFP

Sporo mitów narosło wokół wagi przejęcia przez Polskę przewodnictwa w Unii Europejskiej. Wielu wyobraża sobie, że Donald Tusk będzie przez pół roku prezydentem Unii, będzie ściskał rękę Barackowi Obamie na szczycie UE – USA albo przemawiał w imieniu 27 państw na wrześniowym Zgromadzeniu Ogólnym ONZ i na spotkaniach klubu gospodarczego G20. A gdy wybuchnie konflikt zbrojny w pobliżu Unii, pojedzie negocjować porozumienie, jak zrobił to prezydent Francji Nicolas Sarkozy w sierpniu 2008 r., gdy mediował między Rosją i Gruzją. Pomniejsze konflikty będzie zaś gasił szef MSZ Radosław Sikorski.

Niestety. Ta wizja, choć ponętna, nie jest prawdziwa.

UE ma już prezydenta

Od grudnia 2009 r., kiedy wszedł w życie traktat lizboński, Unia ma swojego prezydenta – przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. To on reprezentuje ją na szczytach bilateralnych, jeździ do siedziby ONZ oraz na szczyty G8 i G20.

Dla Sikorskiego też nie będzie miejsca, bo UE ma swój MSZ – Europejską Służbę Działań Zewnętrznych, z Catherine Ashton na czele. Polakom pozostawi się swobodę w unijnej polityce sąsiedztwa, w tym wobec krajów zza wschodniej granicy. Rząd Tuska ma szansę zrealizować strategiczny polski cel: wynegocjowanie i podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą, obejmującej strefę wolnego handlu.

Nie będzie traktatu warszawskiego

Skoro nie za granicą, to może wewnątrz UE Tusk będzie miał coś do powiedzenia? Będzie prowadził szczyty, a gdy dojdzie do konfliktu, zamieni się w mediatora jak kanclerz Niemiec Angela Merkel, która w 2007 r. godzinami przekonywała Lecha Kaczyńskiego do traktatu lizbońskiego? Może nawet zwoła jakiś szczyt w Warszawie? A traktat akcesyjny Chorwacji, który ma być podpisany w czasie polskiego przewodnictwa, będzie nosił nazwę warszawskiego?

Znów nieprawda. Van Rompuy jest przewodniczącym Rady Europejskiej, a unijne szczyty to zebrania tego gremium. To Van Rompuy zaprasza i proponuje agendę. Gdy dochodzi do kontrowersji, prowadzi negocjacje. On ogłasza w imieniu Unii, wraz z szefem Komisji Europejskiej, wyniki szczytów. Te odbywają się w Brukseli. Podpisanie traktatu o przyjęciu Chorwacji do UE może się odbyć w Zagrzebiu, nie w Warszawie.

Ale Unia nie ma ministra finansów. A więc czy to Jacek Rostowski będzie ratował ją z kryzysu i wymyślał plany dla Grecji?

Częściowo to prawda. Rostowski rzeczywiście będzie kierował pracami unijnej rady ministrów finansów. Od niego zależy bardzo ważny pakiet sześciu gospodarczych aktów legislacyjnych, których nie udało się wynegocjować Węgrom szefującym Unii przed Polską. Mają zreformować zarządzanie gospodarcze w UE i zapobiec w przyszłości kryzysowi.

Ale to nie Rostowski będzie w centrum wydarzeń, jeśli chodzi o najważniejsze dziś sprawy dla gospodarki unijnej: kondycję strefy euro i ewentualne dalsze turbulencje wokół niewypłacalności Grecji. Bo, po pierwsze, Polska nawet nie jest w strefie euro, więc nie uczestniczy w spotkaniach eurogrupy – ministrów finansów 17 państw posługujących się wspólną walutą. Po drugie, eurogrupa ma swojego stałego szefa. Jest nim premier Luksemburga Jean-Claude Juncker.

To może choć Andrzej Kraszewski, minister środowiska, zatrzyma zabójczą dla Polski strategię dalszej redukcji emisji CO

2 w Unii?

Raczej nie. W UE najtrudniej realizować narodowe interesy w czasie przewodnictwa. Wtedy kraj na pół roku musi się wczuć w rolę bezstronnego arbitra.

Miller? Być może

Szansę na zapisanie się w annałach UE ma za to Jerzy Miller jako tymczasowy szef unijnej rady ministrów spraw wewnętrznych – jeśli np. powstrzyma pomysły ograniczeń w podróżowaniu w strefie Schengen.

Na pewno będzie miał wiele do powiedzenia. Bo tu, w przeciwieństwie do CO

2

, polskie stanowisko jest powszechnie uważane za pryncypialnie europejskie, więc Miller będzie mógł je forsować. Tym bardziej że w tej sprawie jest nam pod drodze z KE, która ma przygotować projekt zmian legislacyjnych dla strefy Schengen.

Zadań dla Polski w czasie prezydencji nie zabraknie. Ale na przełomowe dokonania nie ma co liczyć.

Sporo mitów narosło wokół wagi przejęcia przez Polskę przewodnictwa w Unii Europejskiej. Wielu wyobraża sobie, że Donald Tusk będzie przez pół roku prezydentem Unii, będzie ściskał rękę Barackowi Obamie na szczycie UE – USA albo przemawiał w imieniu 27 państw na wrześniowym Zgromadzeniu Ogólnym ONZ i na spotkaniach klubu gospodarczego G20. A gdy wybuchnie konflikt zbrojny w pobliżu Unii, pojedzie negocjować porozumienie, jak zrobił to prezydent Francji Nicolas Sarkozy w sierpniu 2008 r., gdy mediował między Rosją i Gruzją. Pomniejsze konflikty będzie zaś gasił szef MSZ Radosław Sikorski.

Pozostało 85% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości