O kryzysie strefy euro i polskiej dyplomacji – opinie Waszczykowskiego i Rosatiego

Radosław Sikorski wie, jak "zamieszać" w polskiej polityce i to nie tylko Twitterową twórczością. Jego wystąpienie w Berlinie komentują Witold Waszczykowski (PiS) i Dariusz Rosati (PO)

Publikacja: 30.11.2011 15:55

O kryzysie strefy euro i polskiej dyplomacji – opinie Waszczykowskiego i Rosatiego

Foto: W Sieci Opinii


Były wiceminister spraw zagranicznych -Witold Waszczykowski mówi:

Ten minister jest znany z proniemieckiego nastawienia. Sam tego nie ukrywa, mówiąc, że ścisła współpraca z Niemcami przybliży nas do decyzyjnego centrum Unii Europejskiej. Problem w tym, że to absolutna wasalizacja. W czasach komunistycznych była instrukcja, że jak coś się dzieje, to najlepiej dzwonić po pomoc do radzieckiego ambasadora. Na gremiach decyzyjnych ONZ w delegacjach demoludów podnoszono rękę wtedy, gdy podnosił przedstawiciel ZSRR. Zgodnie z kanonem polskiej dyplomacji powinniśmy prowadzić politykę współdecydowania albo przynajmniej współkonsultowania ważnych kwestii dla naszego regionu i polityki wschodniej Unii.


Poseł PiS dodaje:


Ja to odczytałem inaczej - jako koncepcję, że Europę uratować może tylko ścisła kontrola budżetów narodowych. Żeby zrozumieć, dlaczego to jest tak groźne, zróbmy sobie małą powtórkę z historii. Zawsze to król, cesarz lub rząd bili pieniądz, ustalali jego stawki wymiany, podatki. Tworzyli i dzielili budżet. Ponad 10 lat temu po raz pierwszy w świecie wprowadzono wspólną walutę dla kilkunastu państw, nie tworząc jednocześnie decyzyjnego centrum politycznego zarządzania nią. Słowem, oderwano walutę od suwerena. Dziś mamy kryzys, bo w wielu państwach zaczęto się tą walutą bawić.


Waszczykowski podsumowuje


Po prostu odejdźmy od utopijnej koncepcji euro i wróćmy do wspólnego rynku. Do Europy sprzed kilkunastu lat, gdy były otwarte granice i swobodna wymiana czterech dóbr - usług, ludzi, pieniędzy i kapitału. To funkcjonowało w Europie Zachodniej przez kilkadziesiąt lat bez takich zawirowań. Większym zagrożeniem jest wciąż nieokreślone bezpieczeństwo Europy Środkowej. Odejście od euro na pewno wiązałoby się z pewnymi turbulencjami. Ale wielu ekonomistów wskazuje na to, że przy takiej zależności naszych gospodarek nie ucierpielibyśmy znacząco w wypadku zastąpienia euro marką niemiecką.



Z kolei prof. Dariusz Rosati broni swego partyjnego kolegi:


Polska jako kraj sprawujący prezydencję powinna mieć na uwadze interes ogólnoeuropejski. Ale oczywiście w tym przemówieniu było wiele nawiązań do polskiego interesu narodowego. Minister ma rację w tym, że rozpad strefy euro byłby katastrofą dla Polski. Lokujemy tam 55 proc. naszego eksportu i stamtąd przychodzą do nas inwestycje zagraniczne. Co więcej, to głównie strefa euro finansuje budżet unijny, z którego bierzemy najwięcej pieniędzy. Kryzys euro oznaczałby kilkuletnią recesję w Polsce i wzrost bezrobocia. Jest więc rzeczą naturalną, że rząd chce tego uniknąć. Nie jesteśmy w strefie euro, więc możemy tylko ostrzegać i napominać.


Rosati kontynuuje:


Wspólna waluta przynosi określone korzyści. Po pierwsze, usuwa koszty transakcyjne, więc nikt nie musi płacić za wymianę walut ani za zabezpieczenie przed ryzykiem kursowym. Po drugie, obniża ona koszt kapitału. Dzięki temu w słabiej rozwiniętych krajach UE rosły inwestycje. Ale rozpad strefy euro oznacza też potężny kryzys sektora bankowego. Obligacje krajów zadłużonych tracą na wartości i banki trzymające te obligacje stają na granicy upadku. Gdy banki ponoszą straty, to nie udzielają kredytów, a jak nie ma kredytów, to gospodarka staje. 

Poseł Rosati podsumowuje:

Europejski Bank Centralny nie może ustabilizować sytuacji właśnie z powodu sprzeciwu Niemiec. Dlatego Sikorski stanowczo apeluje do nich, by przestali blokować i zaangażowali się w ratowanie eurolandu. Dlatego wybrał Berlin, bo bez jego pomocy kryzysu nie da się pokonać. Czy to się komuś podoba, czy nie. Niemiecka gospodarka jest największa i najsilniejsza, a rynki finansowe mają zaufanie przede wszystkim do Niemiec. Dążą one tylko do zysku i unikania ryzyka. Nie chodzi tu więc o hegemonistyczną politykę Berlina.

Były wiceminister spraw zagranicznych -Witold Waszczykowski mówi:

Ten minister jest znany z proniemieckiego nastawienia. Sam tego nie ukrywa, mówiąc, że ścisła współpraca z Niemcami przybliży nas do decyzyjnego centrum Unii Europejskiej. Problem w tym, że to absolutna wasalizacja. W czasach komunistycznych była instrukcja, że jak coś się dzieje, to najlepiej dzwonić po pomoc do radzieckiego ambasadora. Na gremiach decyzyjnych ONZ w delegacjach demoludów podnoszono rękę wtedy, gdy podnosił przedstawiciel ZSRR. Zgodnie z kanonem polskiej dyplomacji powinniśmy prowadzić politykę współdecydowania albo przynajmniej współkonsultowania ważnych kwestii dla naszego regionu i polityki wschodniej Unii.

Pozostało 83% artykułu
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem