Komentarze dotyczące referendum czytam z narastającym zdumieniem. Można się przyzwyczaić do ogłaszania końca demokracji dwa razy w tygodniu, bo ma to w Polsce miejsce od ośmiu lat. Ale nie przyszłoby mi do głowy, że końcem demokracji można nazwać organizację referendum. Przecież trudno o bardziej demokratyczną formę wyrażania woli przez suwerena. Wszyscy obywatele mogą zabrać głos w istotnych sprawach dotyczących przyszłości kraju i ustroju. Nie muszą się w tym względzie zdawać na parlamentarzystów i rząd, bo z nimi, jak wiemy, różnie bywa.

Kompletnie chybiony jest też zarzut, że referendum ma cel polityczny. Po pierwsze, w Polsce wszystko jest polityczne, a po drugie, wszystkie referenda, które pamiętam, takie były i inne pewnie być nie mogą. To w 1987 miało wzmocnić władzę Jaruzelskiego (nie wzmocniło), to w 2015, zorganizowane między dwiema turami wyborów prezydenckich, wesprzeć Komorowskiego (przy 8-procentowej frekwencji nie mogło odegrać tej roli).

Czytaj więcej

Zuzanna Dąbrowska: Seksualizacja dzieci w służbie PiS

Bardziej sensowny jest zarzut dotyczący samych pytań. Są to w sumie pytania retoryczne. I wiadomo, jak odpowie większość Polaków. Ale na czym tu, na Boga, ma polegać manipulacja? Przecież każdy może udzielić odpowiedzi, jaką uzna za słuszną, albo nie udzielić żadnej. Problem jest, jak sądzę, zupełnie inny. To są pytania z cyklu: „czy chcesz być piękny, młody i bogaty”. Większość Polaków z zasady nie chce wyprzedawania „rodowych sreber”, niekontrolowanej emigracji ani przesunięcia granicy wieku emerytalnego. To ostatnie akurat powinno być tematem jakiejś pogłębionej debaty psychologów i socjologów, bo wszystko wskazuje, że dla własnego dobra lepiej pracować dłużej. I ze względów finansowych, i zdrowotnych.

Doprawdy byłbym w stanie od ręki podać całą listę istotnych kwestii, w których warto poznać zdanie obywateli. Czy opieka zdrowotna może być częściowo płatna? Czy reformę sądów należy zatrzymać? Czy dopuścić aborcję na życzenie? Albo możliwość wyjścia z Unii Europejskiej? Sam jestem np. bardzo ciekaw, czy obywatele byliby za zwiększeniem budżetu na kulturę. A jeśli komuś się to nie podoba, to w ostateczności zawsze można rozpisać referendum o sensie organizowania referendów.