Michał Szułdrzyński: Czego nie wolno pokazać młodzieży z Izraela

W najlepsze rozgrywa się właśnie kolejna izraelsko-polska awantura. Temperatura polityczna w Izraelu i tak już sięga wrzenia, więc nie trzeba było wiele, by opozycja zaatakowała za kolejną zdradę rząd Beniamina Netanjahu, który, idąc śladem kolegów z Prawa i Sprawiedliwości i Solidarnej Polski, rozkłada system sądownictwa.

Publikacja: 11.04.2023 08:53

Jair Lapid

Jair Lapid

Foto: PAP/EPA

Tym razem poszło o umowę wynegocjowaną z polskim rządem, by wycieczki młodzieży z Izraela mogły ponownie odwiedzać Polskę.

Prawicowy rząd w Warszawie nie chciał, by te wizyty były podróżą w bańce, w której młodzi Żydzi odwiedzają wyłącznie miejsca kaźni i by Polska kojarzyła się im wyłącznie z Zagładą, ale by też mogli dowiedzieć się o tysiącletniej wspólnocie losów Polaków i Żydów na terenie Rzeczypospolitej, jak również o II wojnie światowej przez pryzmat losów ludności polskiej. Jak długo nie chodzi o próbę przekłamania historii, albo uprawiania jakiegoś makabrycznego wyścigu o status największej ofiary historii, nie powinno to budzić kontrowersji. Szczególnie, że pamięć o Holokauście się zmienia.

Czytaj więcej

Czołowy izraelski polityk: Izrael skapitulował przed Polską, to hańba

Gdy dwa tygodnie temu rozmawiałem w Bundestagu z jednym z posłów CDU, opowiadał, że podczas jednej z wizyt w Polsce jego dzieci zwróciły mu uwagę, że w niemieckich szkołach nie dowiedziały się nic na temat losów Polaków w czasie II wojny, o zbrodniach Werhmachtu nie wspominając. Owszem, niemieckie szkoły uczą o nazizmie, uczą o Holokauście, ale – jak relacjonował ów polityk – nie ma w nich militarnej historii II wojny światowej, która pozwoliłaby młodym Niemcom dowiedzieć się, jakie zbrodnie popełniali ich dziadowie wobec narodów Europy.

W rozmowach w Berlinie uderzyło mnie zresztą przekonanie, że w 1945 roku Niemcy zostały wyzwolone z nazizmu. Tak jakby to nie Niemcy ponosiły winę za zbrodnie II wojny światowej, lecz naziści, którzy w 1933 roku przejęli siłą władzę w tym kraju i narzucili Niemcom – wbrew woli narodu – nazistowską okupację...

Czytaj więcej

Wracają wycieczki uczniów z Izraela

I właśnie temu myśleniu przeciwstawia się Polska. Ale PiS zabrał się do sprawy z właściwą sobie gracją. Wypowiedział umowę poprzedniemu rządowi Izraela, domagając się zmian w programie wizyt w Polsce, uważając, że prezentują one ten sam punkt widzenia, co niemiecka edukacja. A więc pozbawieni narodowości naziści mordowali Żydów przy mniejszej lub większej pomocy grupki Polaków. Jak wynikało z naszych informacji rząd PiS wykluczał jakiekolwiek porozumienie z rządem, który tworzył lider liberalnej koalicji przeciw prawicowemu szefowi partii Likud, Beniaminowi Netanjahu, Jair Lapid. Kilkoma wypowiedziami dał się on poznać, jako przeciwnik rządu Jarosława Kaczyńskiego, idąc dalej w swych rozważaniach, na przykład na temat nowelizacji Kodeksu postępowania administracyjnego, które miało uregulować niezałatwione przez 30 lat sprawy reprywatyzacyjne. Lapid nazwał te przepisy niemoralnym i antysemickim prawem. W listopadzie w Izraelu odbyły się wybory i do władzy wrócił Netanjahu. Natychmiast też zaczął realizować „reformę sądownictwa”, która wzorowana była na podobnych reformach w Polsce czy Węgrzech. Zresztą polski wiceminister spraw zagranicznych, Paweł Jabłoński (ten sam, który negocjował porozumienie w sprawie wymiany uczniów), przyznał w jednym z wywiadów, że Jerozolima konsultowała z Warszawą taktykę w sprawie kontrowersyjnej ustawy.

W efekcie doszło do porozumienia, którego treść w poniedziałek ujawnił izraelski dziennik "Haaretz". Ku oburzeniu części izraelskich historyków, okazało się, że strona polska przedstawiła Izraelowi listę kilkudziesięciu placówek muzealnych, spośród których jedną powinna zwiedzić izraelska młodzież. Oczywiście można ironizować, że wizyta w Muzeum Narodowym w Krakowie lub Warszawie, na Zamku Królewskim na Wawelu lub w stolicy jest czymś nagannym, bo pokazuje, że Polska ma bogatą historię i nie da się jej sprowadzić wyłącznie do haniebnego zachowania kilku tysięcy szmalcowników podczas wojny, którzy wydawali Niemcom Żydów, co jest narracją części niechętnych Polsce środowisk żydowskich.

Czytaj więcej

Ekshumowano szczątki rodziny Ulmów

Okazało się jednak, ze największym problemem jest – jak opisuje "Haaretz", wskazując na reakcje historyków z Izraela lub tych, którzy dokumentują trudną przeszłość – Muzeum Żołnierzy Wyklętych z Ostrołęki i muzeum Ulmów. To pierwsze zostało przywołane przez autora publikacji w "Haaretz" zdjęciem Józefa Kurasia „Ognia”, który był Żołnierzem Wyklętym, ale podczas wojny miał na sumieniu również Żydów. Miał też na sumieniu Słowaków, bo taki w ogóle jest problem z Wyklętymi. Tak samo było z "Burym" pacyfikującym wsie, w których mówiono po białorusku. Wśród mnóstwa polskich bohaterów w szeregach Wyklętych zdarzały się też bardzo niesympatyczne postaci. I od początku było wiadomo, że promowany przez PiS po 2015 roku kult Wyklętych prędzej czy później przyniesie kłopoty. Ale równocześnie - czy polskie państwo nie ma prawa upamiętniać ofiary stalinowskich represji? Wszak wszystkich Wyklętych mordowała w lasach władza ludowa, ponieważ nie chcieli zaakceptować nowej rzeczywistości. Niemniej Wyklęci budzą sporo kontrowersji w Polsce, więc nic dziwnego, że tak się dzieje również w Izraelu.

Oburzając się na porozumienie międzyrządowe Jair Lapid ani słowem nie wspomniał, kto zorganizował Holokaust na ziemiach Polski

Ale muzeum Ulmów to inna sprawa. Ono po prostu dokumentuje historię rodziny, która za pomaganie Żydom została zabita przez Niemców: ojciec, matka w ciąży oraz liczne potomstwo wraz z żydowskimi sąsiadami, których ukrywali. Zdaniem prof. Jana Grabowskiego, cytowanego przez "Haaretz", to szczególnie niebezpieczna placówka, ponieważ burzy narrację części środowisk żydowskich o jednoznacznie antyżydowskiej postawie Polaków podczas wojny. A postawa ta była bardzie zróżnicowana – byli źli ludzie, którzy wydawali Żydów. Była obojętna większość, która w czasach terroru robiła wszystko by przeżyć. Ale była też grupa tych, którzy ryzykowali życie, by ratować żydowskich sąsiadów.

To trochę podobne do sytuacji Niemców, którzy upamiętniają grafa von Stauffenberga, autora nieudanego zamachu na Hitlera, choć był wcześniej nazistą z krwi i kości, i według badaczy dopuszczał się zbrodni wojennych na Polakach i Żydach. I rzeczywiście, po wizycie w jego muzeum w Berlinie można odnieść wrażenie, że opór wobec Hitlera w Niemczech był niemal powszechny. Ale czy ktoś zabrania Niemcom czcić bohatera oporu wobec nazizmu, postać, która ratuje honor tego narodu, pokazując, że byli ludzie, którzy ryzykowali życie, by odsunąć od władzy niemieckiego zbrodniarza? Mało tego, ciężko zrozumieć dzisiejszy stosunek Niemców do II wojny światowej, jeśli się nie odwiedzi tego muzeum w Berlinie.

Oburzając się na porozumienie międzyrządowe Jair Lapid ani słowem nie wspomniał, kto zorganizował Holokaust na ziemiach Polski, choć często odwoływał się do polskich kolaborantów Holokaustu. To tylko potwierdza obawy tych, którzy wykazują, że dziś Holokaust przypisywany jest niemającym etnicznej przynależności grupie nazistów oraz grupie ich polskich kolaborantów. Słowo "Niemcy" czy przymiotnik "niemiecki" we wpisach Lapida nie pojawiło się ani razu. Przypadek?

Tym razem poszło o umowę wynegocjowaną z polskim rządem, by wycieczki młodzieży z Izraela mogły ponownie odwiedzać Polskę.

Prawicowy rząd w Warszawie nie chciał, by te wizyty były podróżą w bańce, w której młodzi Żydzi odwiedzają wyłącznie miejsca kaźni i by Polska kojarzyła się im wyłącznie z Zagładą, ale by też mogli dowiedzieć się o tysiącletniej wspólnocie losów Polaków i Żydów na terenie Rzeczypospolitej, jak również o II wojnie światowej przez pryzmat losów ludności polskiej. Jak długo nie chodzi o próbę przekłamania historii, albo uprawiania jakiegoś makabrycznego wyścigu o status największej ofiary historii, nie powinno to budzić kontrowersji. Szczególnie, że pamięć o Holokauście się zmienia.

Pozostało 89% artykułu
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja o krok od przepaści
Publicystyka
Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele zagłosują na KO? Nie jest to już takie pewne
Publicystyka
Tomasz Grzegorz Grosse, Sylwia Sysko-Romańczuk: Gminy wybiorą 3 maja członków KRS, TK czy RPP? Ochrona przed progresywnym walcem
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Tusk przerwał Trzeciej Drodze przedstawianie kandydatów na wybory do PE
Publicystyka
Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej