Ostatnie dni skomplikowały sytuację wokół sporu o praworządność i sądownictwo. W ubiegłą sobotę lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro zapowiedział własny projekt. Jego szczegóły nie są znane. To ruch bardziej na podkreślenie własnej tożsamości. W grze są bowiem już dwa projekty dotyczące sądownictwa dyscyplinarnego. Prezydencki oraz złożony przez PiS.
Przed wszystkimi partiami kolejny test strategii, bo Solidarna Polska – 19 głosów w Sejmie – bardzo chłodno przyjęła obydwa zaprezentowane wcześniej projekty, a zwłaszcza ten prezydencki. Jego przyjęcie zależne jest więc od podejścia do tematu opozycji. Nie wiadomo, kiedy odbędzie się to głosowanie. Najbardziej klarowne wydaje się w tej chwili podejście PSL. – Odnotowaliśmy wolę działań naprawczych ze strony prezydenta, której towarzyszy projekt do poprawienia, więc zareagowaliśmy pozytywnie – powiedział w poniedziałek senator PSL–Koalicji Polskiej Kazimierz Michał Ujazdowski. PSL chce zmian w projekcie (np. by sędziowie obecnej Izby Dyscyplinarnej nie mogli już zasiadać w Sądzie Najwyższym) i od tego uzależnia swoje poparcie dla tego projektu. To jednak oznacza, że to pomysł prezydenta musi się stać bazowym rozwiązaniem – oraz oczywiście, że PiS na takie pomysły się zgodzi.
Czytaj więcej
Zbigniew Ziobro i jego środowisko zrobią wszystko, by nie doszło do kompromisu z Brukselą. Czy Jarosław Kaczyński pozwoli im storpedować szansę na porozumienie w sprawie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego i Krajowego Planu Odbudowy?
Wydaje się jednak, że ze strony Nowogrodzkiej zapadła przynajmniej decyzja o próbie „skrócenia frontu" i odblokowania Krajowego Planu Odbudowy. Bez zbudowania sejmowej większości ta próba na pewno się nie powiedzie. Stawia to PSL w dobrej dla partii Władysława Kosiniaka-Kamysza sytuacji rozgrywającego, którego decyzja może przeważyć o miliardach unijnego wsparcia. Dla pozostałych opozycyjnych graczy pozycja nie jest tak jasna. Politycy PO przekonują w kuluarach, że projekt prezydencki i tak niewiele zmieni, a żądania KE idą dużo dalej niż to, co przedstawił Pałac Prezydencki. Co więcej, w nietypowym jak na obecne czasy sojuszu, Platforma złożyła razem z Lewicą własny projekt zmian w sądownictwie. Dla Lewicy sytuacja też nie jest oczywista: po tym, jak w ubiegłym roku jej liderzy podjęli rozmowy z politykami PiS w sprawie głosowania nt. poszerzenia zasobów własnych UE (w praktyce za Europejskim Funduszem Odbudowy) jest bardzo ostrożna.
Wszystko, albo prawie wszystko, zależy więc od podejścia ludowców, którzy dość konsekwentnie od wielu miesięcy budują wizerunek partii, potrafiącej negocjować ważne sprawy, jak np. powołanie RPO i prof. Marcina Wiącka. Ludowcy też jednak podejmują ryzyko, bo jeśli zmodyfikowany projekt prezydencki przejdzie przez Sejm dzięki nim, a KPO nie zostanie odblokowane, to narażają się na krytykę, przede wszystkim ze strony PO.