Od pewnego czasu trwa przedstawienie w wykonaniu polityków PSL. Polega ono na pozorowaniu ostrego konfliktu wewnątrz tej partii. Mówi się o rywalizacji, którą w stronnictwie rzekomo toczą obecny prezes Waldemar Pawlak z ministrem rolnictwa Markiem Sawickim.
Temperaturę walki ma podnosić zbliżający się kongres partii, na którym ponoć dojdzie do starcia między tymi politykami. To zaś jest przyczyną coraz bardziej sztywnego stanowiska, jakie wobec Platformy Obywatelskiej zajmuje wicepremier Pawlak.
Sądzę, że cała sprawa jest jedynie sprytną zagrywką ludowców, mającą na celu wymuszenie na PO dalszych ustępstw i koncesji na rzecz Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Można chyba pokusić się o konstatację, że żelazną zasadą politologiczną jest fakt, iż po wygranych przez daną partię wyborach parlamentarnych i jej wejściu do rządu dotychczasowy szef ugrupowania ma zagwarantowane trwanie w swoim fotelu. Jeśli zapewnił on swym kolegom zasiadanie w parlamencie i udział w egzekutywie, a szeregowym działaczom pałaszowanie frykasów z państwowej spiżarni (w postaci obsadzania posad w agencjach rządowych), to nic nie może spowodować spadku jego popularności w partii.
Zasada odwrotna, to znaczy taka, iż szef formacji przegranej i zepchniętej do opozycji rozstaje się ze swą funkcją, działa już znacznie rzadziej. Ale jeśli lider partii daje swym przybocznym i szarym członkom ugrupowania możliwość posilenia się na państwowych urzędach, jego pozycja jest niezagrożona.