Młot na nieposłusznych

Dialogiczny i ekumeniczny mainstream dopuszcza tylko jedną wizję teologii, a próby przypominania, że teologia katolicka nie rozpoczęła się od Soboru Watykańskiego II, wywołują wściekły atak

Aktualizacja: 09.04.2009 08:11 Publikacja: 09.04.2009 01:50

Przygotowania do obchodów rocznicy śmierci Jana Pawła II

Przygotowania do obchodów rocznicy śmierci Jana Pawła II

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Rocznica śmierci Jana Pawła II stanowi znakomitą okazję do rozmowy o dziedzictwie papieskim, o tym, co wniosło ono do Kościoła, ale także o tym, co – mimo najlepszych chęci – nie przyniosło spodziewanych rezultatów.

Przykładem dziedziny, w której – mimo papieskich gestów i słów, które przejdą do historii – nie udało się odnieść realnego sukcesu, pozostaje dialog katolicko-żydowski. Wizyta w rzymskiej synagodze, pielgrzymka do Ziemi Świętej, nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem czy wypracowanie nowej teologii judaizmu – to wszystko niewątpliwie sukcesy Kościoła.

Ale, jeśli szukać odpowiedzi ze strony żydowskiej, to niestety poza słynną (ale podpisaną przez niereprezentatywną grupę rabinów) deklaracją „Dabru Emet” nie ma się czym poszczycić. Gdy katolicy (ale także luteranie czy reformowani) wyznają grzech antyjudaizmu, po drugiej stronie słychać satysfakcję, ale gdy ktoś próbuje przypomnieć, że i strona żydowska ma w swojej tradycji silny wątek antychrześcijański, z którym warto się rozliczyć, wówczas pada zarzut antysemityzmu.

[srodtytul]Teologia bezdyskusyjna[/srodtytul]

Nie inaczej jest z debatą wewnątrzkościelną na przywołane powyżej tematy. Dialogiczny i ekumeniczny mainstream dopuszcza jedną wizję teologii, a jakiekolwiek próby przypominania, że teologia katolicka nie rozpoczęła się od Soboru Watykańskiego II czy od pontyfikatu papieża z Polski, wywołują wściekły atak. Teolodzy próbujący pojednać inspiracje Jana Pawła II z całością tradycji Kościoła oskarżani są o niewierność dziedzictwu Wojtyły, odrzucenie jego wizji Kościoła, a niekiedy nawet o to, że należą do innej wspólnoty niż „nasz papież”. Taką właśnie formę ma artykuł „Daleko od Jana Pawła” arcybiskupa Józefa Życińskiego (GW 28-29.03.2009) czy późniejsze o tydzień „dzieło” Katarzyny Wiśniewskiej (Kłucie krzyżem 4-4.04.2009). Metropolita lubelski i publicystka „GW” atakują w nich jednym głosem (można nawet odnieść wrażenie, że tekst Wiśniewskiej jest utrwaleniem lekcji dla mało uważnych czytelników) ks. Waldemara Chrostowskiego za odrzucenie linii papieskiej, wyrzeczenie się dialogu, obsesje polityczne, a nawet negację „chrześcijańskiej kultury życia” i linii posoborowego Kościoła.

[wyimek]Autorom „Gazety Wyborczej” nie o chodzi o dialog. Celem tekstów abp Józefa Życińskiego i Katarzyny Wiśniewskiej jest odstrzelenie ks. Waldemara Chrostowskiego, zesłanie go na antypapieski margines[/wyimek]

Wnioskiem płynącym tekstów jest stwierdzenie, że arcybiskup żyje z ks. Chrostowskim nie tylko w odmiennych światach, ale być może należy nawet do innych Kościołów..., i że w związku z tym należy pozbawić duchownego wszystkich dialogicznych funkcji (to już uwaga publicystki).

Powodem tej wściekłej filipiki jest wywiad rzeka „Kościół, Żydzi, Polska”, jakiego ks. Chrostowski udzielił Grzegorzowi Górnemu i Rafałowi Tichemu, wydany przez wydawnictwo Fronda.

Co tak rozwścieczyło w nim dialogistów spod znaku „Wyborczej”?

Próby odpowiedzi na pytania: jak budować chrześcijańską teologię judaizmu; czy prawdziwy dialog może być całkowicie niesymetryczny, zakładając jedynie ustępstwa jednej strony przy całkowitej niechęci do zmiany postaw drugiej; jak się zmierzyć intelektualnie z ogromnym dziedzictwem chrześcijańskiej teologii, która zawiera elementy antyjudaistyczne, ale jednocześnie jest jak najbardziej ortodoksyjną częścią dziedzictwa Kościoła.

Ks. Chrostowski wprost pyta, czy jedynym wyjściem ma być jej głośne potępienie czy też przeciwnie – odkrycie pytań i problemów, jakie za nią stoją i zmierzenie się z nimi na poważnie. Ale na takie mierzenie się arcybiskup Życiński (podobnie niestety jak niemała część dialogistów) nie ma najmniejszej ochoty. On oznajmia tylko, że pewnych pytań zadawać nie należy, bo wówczas staje się poza wspólnotą „Kościoła Jana Pawła”, i podlega się medialno-towarzyskiej ekskomunice. Takie stawianie sprawy kończy jednak dyskusję i dialog, a zatem zamyka na rozwój teologii i pogłębianie rozumienia myśli papieskiej czy katolickiej.

[srodtytul]Papieska prowokacja[/srodtytul]

Już sama forma rozważań pokazuje jednak, że nie o dialog mu chodzi, a o jednoznaczne potępienie. Katarzyna Wiśniewska nawet nie bawi się w krytykę. Ona – bez jakichkolwiek argumentów – porównuje ks. Chrostowskiego do przedwojennych antysemitów,a na koniec uznaje, że istotą chrześcijaństwa nie jest świętość i ewangelizacja a dialog. Wniosek taki byłby może uzasadniony, gdyby liderem chrześcijan na świecie był Adam Michnik, ale Ewangelia, wieki rozwoju teologii, Sobór Watykański II i Jan Paweł II twierdzą coś zupełnie innego (papież Polak, o czym zdaje się zapominać w polemicznym zapale publicystka wydał encyklikę o misji, a o dialogu nie). Dla nich misja do wszystkich narodów (co oznacza także do narodu żydowskiego, a ostatni sobór wcale tego nie zmienił) jest realizacją Chrystusowego posłannictwa. A dialog jest co najwyżej metodą realizacji tej misji.

Podobny model polemiki zaprezentował arcybiskup Życiński. Dobór cytatów, ich przycięcie i skomentowanie pokazuje, że metropolita lubelski albo nie czytał książki, a swoje uwagi sformułował na podstawie wyrwanych z kontekstu słów kluczy, które wpadły mu w oko, gdy przerzucał w pośpiechu wywiad, albo – co jeszcze gorsze – celowo zniekształcił kontekst wypowiedzi ks. Chrostowskiego, tak by czytelnik „Gazety Wyborczej” mógł z zadowoleniem potępić kapłana i uznać go za przeciwnika Jana Pawła II.

Znana zasada przedstawienia poglądów przeciwnika i dopiero polemizowania z nimi nie została wzięta pod uwagę. Zamiast tego mamy publicystyczny atak, który służyć ma wyłącznie wzbudzeniu obrzydzenia dla poglądów przeciwnika.

Najlepiej widać to na przykładzie sformułowanej przez ks. Chrostowskiego oceny wizyty Jana Pawła II w rzymskiej synagodze. Biblista stwierdza krótko, że była ona „swoistą prowokacją” wobec katolików i Żydów. Tym pierwszym przypomniała trudną prawdę o tym, że „Żydzi są naszymi umiłowanymi braćmi” (a to jak trudna jest to prawda, pokazuje – zdaniem ks. Chrostowskiego – fakt, że tak rzadko cytuje się te słowa w świątyniach), a wobec tych drugich miała być wyciągnięciem ręki do głębokiego teologicznego dialogu, miała być gestem, który zresztą zdaniem warszawskiego biblisty nie został odwzajemniony. I dopiero w tym kontekście duchowny stwierdza, że „to, co Jan Paweł II powiedział w synagodze, stanowi swoistą prowokację i radykalną nowość dla obu stron”.

Arcybiskup jednak zdaje się nie rozumieć całego kontekstu wypowiedzi i uznaje ją za „żenująco niesprawiedliwą ocenę pontyfikatu”. „Sugestia, że Jan Paweł II odwiedził synagogę po to, by prowokować (…) ubliża znowu wielkości dzieła dokonanego przez papieża Polaka” – oznajmia metropolita. I trudno byłoby się z nim nie zgodzić, gdyby nie fakt, że jedyną osobą, która sformułowała taką ocenę wizyty w synagodze, jest on sam, a nie ks. Chrostowski, któremu takie zdanie przypisuje.

Alergia na pewne nazwiska uniemożliwiła arcybiskupowi zrozumienie także tych fragmentów, które traktują o debacie, jaką wywołał tekst ks. Chrostowskiego o Jędrzeju Giertychu. Metropolita lubelski znalazł we fragmentach książki odnoszącej się do tego problemu jedynie sugestie, że ks. Chrostowski nie odciąłby się już od jego antyjudaistycznych poglądów. A w rzeczywistości duchowny stwierdza, że choć nie zgadza się z jednostronnością ujęć, radykalizmem ujęć Giertycha, to nie odmawia jego dziełom prawa obecności w debacie, a do tego przyznaje, że część pytań w nich zawarta jest ważna dla teologii i nie może być przez nią przemilczana.

[srodtytul]Brak dobrej woli[/srodtytul]

Taka metoda polemiki czy recenzji opierająca się na manipulowaniu tekstem uniemożliwia debatę. Ale też nie o debatę czy dialog w tym tekście chodziło. Celem było odstrzelenie ks. Chrostowskiego, zesłanie go na antypapieski margines, skazanie na wieczne milczenie („istnieje pewna granica absurdu, wobec której jedyną racjonalną decyzją pozostaje milczenie” – oznajmia metropolita lubelski). Narzędziem do realizacji tego celu stał się zaś Jan Paweł II.

Abp Życiński i Wiśniewska mają przecież świadomość, że pytania stawiane przez ks. Chrostowskiego są ważne dla dialogu chrześcijańsko-judaistycznego i polsko-żydowskiego, i że zadaje je sobie wielu zwykłych katolików i duchownych (czy oni także – trudno tu nie zadać takiego pytania – zdaniem księdza arcybiskupa znajdują się w innym niż on Kościele). Aby je zatem zbić, nie wystarczy oznajmić, że szkodzą dialogowi (w istocie oznacza to, że szkodzą zadowoleniu jego uczestników), trzeba poszukać innego narzędzia zdyskredytowania przeciwnika. I tak właśnie zrobili dialogiści z „GW”.

Absurd tej tezy zobaczy każdy, kto sięgnie po książkę, w której ks. Chrostowski wciąż powraca do związków intelektualnych z Janem Pawłem II. Ale aby zobaczyć fałsz tej tezy, wystarczy zapoznać się z życiem ks. Chrostowskiego. Jeśli arcybiskup Życiński o tym zapomina i pomija milczeniem fragmenty tekstu dla siebie niewygodne, to dyskredytuje siebie jako dialogistę. Dialog zakłada bowiem zrozumienie drugiej strony i dobrą wolę. A tych arcybiskupowi niestety zabrakło.

[i]Autor jest komentatorem tygodnika „Wprost”[/i]

Rocznica śmierci Jana Pawła II stanowi znakomitą okazję do rozmowy o dziedzictwie papieskim, o tym, co wniosło ono do Kościoła, ale także o tym, co – mimo najlepszych chęci – nie przyniosło spodziewanych rezultatów.

Przykładem dziedziny, w której – mimo papieskich gestów i słów, które przejdą do historii – nie udało się odnieść realnego sukcesu, pozostaje dialog katolicko-żydowski. Wizyta w rzymskiej synagodze, pielgrzymka do Ziemi Świętej, nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem czy wypracowanie nowej teologii judaizmu – to wszystko niewątpliwie sukcesy Kościoła.

Pozostało 94% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości