Sześć dni po inwazji Niemiec na Sowiety załamany Stalin powiedział swoim współpracownikom: – Lenin zostawił nam wielkie dziedzictwo, a myśmy to sp...
Niewiele brakowało, a mógł to powiedzieć zwycięzca wyborów, opowiadając o tym, że zmarnował wielkie sondażowe dziedzictwo Donalda Tuska. Bronisław Komorowski wygrał, ale wielu komentatorów pisze, że było to zwycięstwo do końca niepewne i wymęczone. Mimo, że sondaże długi czas dawały Komorowskiemu zwycięstwo już w pierwszej turze.
Dziś politycy PO próbują usprawiedliwiać ten wynik czynnikami zdawałoby się niezależnymi od nich – falą współczucia po katastrofie smoleńskiej, powodzią, nieprzychylnością mediów publicznych i Kościoła.
Rzecz jednak w tym, że nie to wpłynęło na wynik wyborów. Notowania Jarosława Kaczyńskiego poprawiły się długo po katastrofie i gdy skończyła się powódź. Rzekomą nieprzychylność mediów publicznych rekompensowali zaś „przyjaciele” (to określenie Andrzeja Wajdy) z innych redakcji.
Dodajmy, że inny wygrany tych wyborów – lider SLD Grzegorz Napieralski – nie mógł przecież skorzystać z atmosfery współczucia ani wsparcia Kościoła.