Rządowe propozycje zmian w systemie ubezpieczeń to nie tyle reforma, ile ratunkowe działania w zakresie finansów publicznych. W tej propozycji zmiana ubezpieczeń jest tylko produktem ubocznym zabiegów mających powstrzymać zadłużenia przed progiem 55 proc. PKB. Oczywiście, ratowanie finansów publicznych jest istotne również dla emerytów. Jeżeli polskie państwo okaże się niewypłacalne, to ucierpimy wszyscy – także emeryci. Państwo ani nie będzie zdolne do wywiązania się z gwarancji wobec ZUS, ani nie będzie miało środków na to, by wykupić obligacje, które sprzedało po to, żeby przekazać składkę do OFE.
[wyimek]Balcerowicz, broniąc integralności OFE, proponuje, by zapłacili przede wszystkim „biedni ludzie”[/wyimek]
Interwencja finansowa rządu polegająca na obniżeniu wysokości składki trafiającej do PTE (powszechne towarzystwa emerytalne, czyli spółki zarządzające OFE – red.) – a więc zmniejszenie potrzeb pożyczkowych Skarbu Państwa – rozwiązuje problem formalnego liczenia deficytu i długu. Ale nie wiadomo jeszcze, czy rynki przyjmą to do „akceptującej wiadomości”. Nie można wykluczyć, że ocenią rządowy zabieg (jeżeli uchwali go Sejm) jako zamiatanie śmieci pod dywan – tym bardziej że tak widzi sprawę wielu analityków.
Rząd uniknąłby konsekwencji przekroczenia progu, ale nie negatywnej reakcji rynku w postaci żądania wyższego oprocentowania od pożyczanych przez państwo pieniędzy.
[srodtytul]Kto zapłaci za kryzys[/srodtytul]