Generalną linią polskiej polityki zagranicznej jest od pewnego czasu gra o pozory, gra na wizerunek. Nasi partnerzy to wyczuwają. Wiedzą, że nasz rząd odda dużo w twardych interesach za kilka pochwał, poklepanie po plecach, jakieś tam zdanie o liderowaniu Europie, które potem ładnie można sprzedać w polskich mediach. Związek tych słów z realnymi interesami jest zazwyczaj nikły. (…) Takim działaniem było na przykład spotkanie prezydenta Komorowskiego w ramach Trójkąta Weimarskiego w Warszawie, z którego przebił się słynny parasol, jakiego nie dostał prezydent Sarkozy. Szkoda, że opinia publiczna nie zauważyła, co było politycznym skutkiem tego zjazdu – propozycja wspólnego spotkania z prezydentem Miedwiediewem.
Jak wiadomo, zacieśnianie współpracy rosyjsko-niemiecko-francuskiej to nasz twardy narodowy interes. To oczywiście ironia, bo jest dokładnie odwrotnie. Ale zdjęcia były ładne, pałac w Wilanowie jak zwykle zdał egzamin, a media mogły rozpisywać się o wzroście naszej pozycji, przy okazji mimochodem uderzając w śp. prezydenta Kaczyńskiego.
O katastrofie smoleńskiej Anna Fotyga mówi: