Owo przedsięwzięcie zainicjowane na Facebooku i rosyjskojęzycznym W Kontaktie, jest fenomenem nie do końca zrozumiałym. – To lud internetowy, który dojrzał do tego, by zaprotestować. Ale nie jest to protest z jakimś celem politycznym – mówił „Rz" jeden z czołowych działaczy Białoruskiego Frontu Narodowego (BNF) Wincuk Wiaczorka.
W istocie, co prawda na hasło w Internecie na ulicy pojawiają się też członkowie opozycyjnych partii politycznych, ale kierownictwa tych ugrupowań od sprawy się dystansują. – Także dlatego, że władze przekonują, iż jest to kolejna zagrywka opozycji. Chodzi o to, by nie przeszkadzać – powiedział „Rz" Walery Karbalewicz, niezależny politolog. A inny miński politolog Uładzimir Podgoł potwierdza. – W naszych warunkach udział partii politycznych w owej „Rewolucji" mógłby zaszkodzić samym partiom. BNF już stracił lokal – podkreśla.
Trudno powiedzieć, jak jest naprawdę. Czy organizatorzy akcji to ludzie zupełnie nowi, czy też cała sprawa jest w jakiś sposób z opozycją koordynowana? Jeden z organizatorów, Wiaczesław Dianow był podczas ostatnich wyborów prezydenckich w sztabie kandydata na prezydenta ze Zjednoczonej Partii Obywatelskiej (OGP) Jarosława Romańczuka. Czy to oznacza, że OGP ma wpływ na „Rewolucję"? Lub, jak chcą niektórzy, że opozycyjne partie po prostu schowały swe szyldy, bo z różnych powodów tak jest wygodniej i bezpieczniej? Tak czy inaczej, Dianow nie jest osobą niemającą doświadczenia w organizowaniu akcji z udziałem tłumów.
On sam stanowczo twierdzi, że organizatorzy chcą działać dalej. „Rewolucja poprzez sieci społecznościowe" to nie jest jakaś „zwykła akcja milczenia mająca miejsce we środy", ale „cały kompleks przedsięwzięć protestacyjnych organizowanych stale i które trzeba traktować jako jedną całość" – zapewnia.
Na pewno jednym z efektów akcji jest narastające zdenerwowanie władz. Milicja reaguje bardzo ostro, zatrzymując nie tylko uczestników, ale i przypadkowych przechodniów. Tylko 20 lipca zatrzymanych zostało 20 osób w Mińsku i dziesięć w innych miastach. Eksperci podkreślają, że tak gwałtowna reakcja jest niezrozumiała. I co chcą osiągnąć władze, przebierając atakujących milicjantów i kagebistów w cywilne ubrania?