Dziesięć lat temu najmłodszy syn Aleksandra Łukaszenki, Mikołaj, zrobił furorę w chińskich mediach. Szczególnie wpadł w oko pierwszej damie Chin. Peng Liyuan pocałowała w policzek 11-letniego chłopaka i pomogła mu ustawić się do zdjęcia. W tamtejszych sieciach społecznościowych był nazywany „małym księciem”. Chłopaka nawet nauczono śpiewać po chińsku, kilkakrotnie wraz z ojcem odwiedzał Państwo Środka.
W środę również towarzyszył ojcu podczas wizyty w Pekinie – już piętnastej za rządów białoruskiego dyktatora. Ale przed kamerami nie pozował.
Aleksander Łukaszenko w Pekinie: Chiny nie pozwolą złamać porządku światowego
Reżimowe media podkreślały, że nie była to oficjalna wizyta, lecz „przyjacielskie, rodzinne spotkanie z przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej”. Białoruski wicepremier Mikołaj Snapkou (odpowiada za relacje z Chinami) poszedł jeszcze dalej. – Najważniejsze jest to, że tego typu spotkań nie ma z żadnym innym liderem na świecie. To rodzinny, przyjacielski obiad – oznajmił w Pekinie, jakby zapominając o licznych obiadach i kolacjach Łukaszenki z Putinem.
Czytaj więcej
Ofensywa rosyjska trwa nie tylko na froncie wojny z Ukrainą. Rosjanie przyspieszają rusyfikację B...
Xi Jinping pogratulował Łukaszence wygranej w styczniowych pseudowyborach prezydenckich (już siódmych z rzędu), które reżim przeprowadził w styczniu. – Bardzo słusznie pan zwrócił uwagę na bezprecedensową presję ze strony Zachodu, z którą my się mierzymy, ale przede wszystkim Chiny. Dzisiaj oczy wielu państw świata, w tym Białorusi, są zwrócone na Pekin – odpowiadał Łukaszenko.