Pod koniec kwietnia Stany Zjednoczone wyciągnęły z białoruskiego więzienia skazanego na ponad 13 lat łagrów Jurasia Ziankowicza (oprócz białoruskiego ma również paszport USA), który w 2021 roku został oskarżony o spisek i próbę obalenia Aleksandra Łukaszenki. W lutym amerykańska dyplomacja doprowadziła do uwolnienia na Białorusi innego obywatela USA, którego personaliów nie poznaliśmy, oraz białoruskiego dziennikarza Andreja Kuźnieczyka i działaczki opozycyjnej Aleny Mowszun, którzy amerykańskiego paszportu nie posiadali.
Z kolei w ubiegłym roku Rico Krieger, Niemiec skazany na Białorusi na karę śmierci, wrócił do ojczyzny w ramach wymiany więźniów pomiędzy Rosją a USA (podczas której Niemcy uwolniły agenta rosyjskich służb i zabójcę Wadima Krasikowa, a Polska „hiszpańskiego dziennikarza” Pablo Gonzaleza/Rubcowa). Warto też przypomnieć o uwolnionej z łagru po telefonie prezydenta Szwajcarii do Mińska Natalii Hersche (ma podwójne obywatelstwo). Przykłady można mnożyć.
Czytaj więcej
Obrońcy praw człowieka upominają się o więźniów politycznych przetrzymywanych od lat w kazamatach...
Dlaczego przez ponad cztery lata nie udało się uwolnić Andrzeja Poczobuta?
Ale w przypadku aresztowanego w marcu 2021 roku Andrzeja Poczobuta ciągle słyszymy, że sprawa „utknęła w martwym punkcie”. Rząd Prawa i Sprawiedliwości przekonywał, że są podejmowane „intensywne działania”, a od ponad półtora roku to samo mówi MSZ pod rządami Koalicji Obywatelskiej. Swoją drogą, o staraniach na rzecz uwolnienia Andrzeja Poczobuta kilkakrotnie mówił też prezydent Andrzej Duda. Nie wiemy, na czym polegają te działania – zarówno dyplomacji, jak i prezydenta – ale owoców, niestety, nie widać.